Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Jagieło: Dlaczego mam kłamać? Finanse były dla mnie istotne

Rafał Kuliga
Aleksandra Jagieło po siedmiu latach odeszła z Muszynianki Fakro Muszyna.
Aleksandra Jagieło po siedmiu latach odeszła z Muszynianki Fakro Muszyna.
Aleksandrą Jagieło, doświadczoną przyjmującą Chemika Police, która dołączyła do drużyny mistrzyń Polski po kilku latach spędzonych w Muszyniance Fakro Muszyna.

- Zacznijmy od meczów sparingowych z Belgią, które gładko przegrałyście 0:3. Przynajmniej tak sugeruje wynik, a czy tak było naprawdę?

- Przede wszystkim w tamtym czasie przechodziłyśmy bardzo ciężki trening siłowy. To się na nas odbiło. Belgia to była drużyna tuż przed mistrzostwami świata, już w zasadzie w takim etapie startowym. Wykazywały się świeżością, dynamiką.

- A wam ciążyły ciężary?

- Trochę tak. Byłyśmy wolniejsze, mniej skoczne. To chyba była główna przyczyna ich zwycięstwa.

- Ostatni mecz sparingowy to pojedynek z Galatasaray Stambuł, drużyną z Turcji, która chyba niczym szczególnym was nie zaskoczyła?

- Dla nas chyba najważniejsze jest to, że wygrałyśmy. Być może styl tego zwycięstwa nie zachwycił, na pewno mamy nad czym pracować. To był mecz pokazowy, połączony z prezentacją drużyny, więc liczyło się nie tylko granie, ale również fajna atmosfera dla kibiców.

- Których w hali zjawiło się całkiem sporo, jak na mecz pokazowy.

- Powiem szczerze, że po wyjściu z zaplecza byłyśmy mile zaskoczone. Uważam, że ludzi było bardzo dużo. Oczywiście, jeśli pojawią się wyniki i będziemy walczyły, to kibiców jeszcze przybędzie.

- Spotkanie z Galatasaray otworzyło kilka szuflad jednocześnie. Prezentacja drużyny, nowych siatkarek, ale i pierwszy mecz w Arenie Szczecin. Jak ocenia pani obiekt?

- W trakcie treningów sprawia dość chłodne wrażenie. Jednak po odpowiednim przygotowaniu przed meczem, po wejściu kibiców zmienia się. Hala jest przytulna.

- Sportowo spotkanie z Galatasaray nie dało zbyt wielu odpowiedzi, bo rywalki zagrały przeciętnie. Jednak widać było waszą taktykę, ze szczelnym blokiem po prostej i zagęszczoną obroną do skosu. Takie były wytyczne od początku meczu?

- To był jeden z naszych lepszych elementów, który stwarzał szanse do kontrataków. Takie miałyśmy założenia. Warto docenić również sytuacje przy naszym serwisie. Był dość agresywny, wtedy gra się ułatwiała, a przeciwniczki miały trudności. Popełniamy jeszcze błędy, ale z każdym treningiem będzie lepiej.

- Zmiana otoczenia dla sportowca jest czymś stosunkowo naturalnym, jednak pani w Muszynie zapuściła już całkiem długie korzenie.

- To dla mnie dość duża zmiana, bo przenoszę się daleko od domu rodzinnego. Po siedmiu latach spędzonych w Muszynie chciałam coś zmienić, poszukać nowych wyzwań.

- Jest pani doświadczoną zawodniczką, ma pani męża, dzieci. Taka zmiana przewraca życie do góry nogami?

- Nie no, nie przesadzajmy. Decyzję podjęłam wspólnie z bliskimi. Nowe miejsce jest również nowym bodźcem nie tylko do pracy, ale w za sadzie do wszystkiego. Na razie jestem bardzo zadowolona i śmiało mogę stwierdzić, że decyzja była słuszna.

- Wróży się pani w klubie rolę zmienniczki. Na przyjęciu grają Anna Werblińska i Małorzata Glinka-Mogentale i raczej trudno z nimi wygrać.

- W mojej karierze bywało różnie. W drużynach ligowych raczej grałam w pierwszej szóstce, ale w reprezentacji czasami zaczynałam w kwadracie dla rezerwowych.

- Nie stanowi to dla pani problemu?

- Raczej nie. Zespół jest bardzo wyrównany, to dla nas dobrze. Czeka nas granie na kilku płaszczyznach. Oprócz ligi, jest jeszcze Puchar Polski i Liga Mistrzyń. Każda zawodniczka dostanie swoją szansę, bo jedną szóstką tylu spotkań się nie pociągnie. Jestem gotowa do wchodzenia z ławki, jestem również gotowa do gry od pierwszej piłki. Czekam na decyzję trenera.

- Ruchy transferowe Chemika świadczą o tym, że trener szukał stabilności, solidnych zmienniczek, na które nie będzie bał się postawić.

- Sama doskonale wiem, jak to wygląda. Często grałam jako szóstkowa zawodniczka i zdaję sobie sprawę, jak ważną rolę pełnią te dziewczyny, które są z boku, w kwadracie dla rezerwowych.

- Ze wszystkich wymienionych rozgrywek w jednych już na początku Chemik miał pecha. Losowanie Ligi Mistrzyń nie było dla was łaskawe i trafiłyście do trudnej grupy.

- Niestety, ale na takie rzeczy nie mamy wpływu.

- Tak, ale możecie czuć rozgoryczenie, zawód, złość.

- Na pewno grupa mogła być inna i być może nie mówiłoby się o grupie śmierci. Czytałam gdzieś wywiad z trenerem Giuseppe Cuccarinim, który powiedział, że dostaliśmy trudnych rywali na początku, to po ewentualnym wyjściu z grupy może być dla nas łatwiej.

- Sporo Stephana Antigi w trenerze Cuccarinim.

- (śmiech) Bo sytuacja jest podobna. My na pewno będziemy walczyć o każdą piłkę, set i mecz. Mamy na tyle silny i przede wszystkim wyrównany skład, że stać nas na wyjście nawet z tak trudnej grupy.

- Na koniec zostawiłem pytanie trudne obyczajowo. Większość siatkarek ze względu na polską zawiść, kult "zazdrośnictwa" udziela banalnych odpowiedzi, że najważniejszy jest sport, a pieniądze idą drugim lub trzecim torem. Pani od razu zaznaczyła, że sfera finansowa jest bardzo ważna.

- No dlaczego miałabym kłamać? Ja jestem już doświadczoną zawodniczką (śmiech) i mam jakieś swoje plany na teraz, na przyszłość. Wydaje mi się, że będę w stanie pograć jeszcze dwa, może nawet trzy lata. Dobre wynagrodzenie jest dla mnie silnym argumentem. Nie ukrywam, był jednym z tych, które zadecydowały o moich przenosinach do Polic. Jest tutaj silna drużyna, walcząca o wysokie cele, a ponadto daje również zabezpieczenie finansowe. Nie chcę pójść w banał i powiedzieć, że takich ofert się nie odrzuca, ale na pewno mogę stwierdzić, że cieszę się, że taką ofertę dostałam i z niej skorzystałam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński