Minionej niedzieli, tak jak informowaliśmy, Aleksander Doba, kajakarz z Polic, opuścił Bermudy na pokładzie "Spilit of Bermuda". Po trzech dniach żaglowiec dotarł do miejsca, z którego Olo zaplanował kontynuację wyprawy w kierunku Florydy.
Niestety, podczas wodowania kajaka z pokładu nadeszła duża fala. Kajak dostał się pod relingi żaglowca, w wyniku czego pałąki, znajdujące się nad pokładem kajaka, zostały poważnie uszkodzone. Doba zdecydował się je odciąć. Do zdarzenia doszło ponad 300 mil na południe od wyspy.
Pani Riviere, kapitan żaglowca w wypowiedzi dla bermudzkiej The Royal Gazette nie kryła, że boi się o Polaka i stabilność kajaka. - Módlmy się za kontynuację wyprawy i za Olka - powiedziała dziennikarzowi.
**Zobacz również:
Aleksander Doba znowu na oceanie. Zostało "tylko" 700 mil**
Pech za pechem
Pomimo poważnego uszkodzenia przodu kajaka, Doba kontynuuje ekstremalną wyprawę. Nie zamierza rezygnować z osiągnięcia swojego celu - czyli dotarcia do Florydy. Przez dwa dni Olek miał sprzyjające wiatry, wiejące z północy i szybko przesuwał się ku upragnionemu południu.
Ostatni etap wyprawy sprawia kajakarzowi sporo problemów. Sławny Trójkąt Bermudzki od początku przynosi mu pecha. Najpierw nieprzychylne wiatry i prądu, które kręciły kajakiem w miejscu przez ponad miesiąc, potem uszkodzenie steru, teraz konieczność usunięcia pałąków.
Co to oznacza dla konstrukcji kajaka? Zapytaliśmy kpt. Andrzeja Armińskiego, stratega wyprawy, przede wszystkim jednak konstruktora i wykonawcy kajaka, na którym Olo w
swojej pierwszej wyprawie z Afryki dotarł do Ameryki Południowej, a teraz chce zakończyć wyprawę na Florydzie.
- Niestety, jestem bardzo zaniepokojony ponieważ wycięto podstawowe elementy zapewniające bezpieczeństwo Olka - wyjaśnia konstruktor. - Powodowały, że w sytuacji wywrotki kajak samoistnie wracał do właściwej pozycji. Teraz jest niebezpieczeństwo, że przy wywrotce będzie ciężko zmienić pozycję kajaka.
Za wszelką cenę
Kapitan przyznał, że w ostatnim okresie ma utrudniony kontakt z kajakarzem. Niepokoi go chęć zakończenia wyprawy za wszelką cenę. Wcześniej już sygnalizował, że w rejonie w którym Olo się znajduje, lada moment rozpocznie się okres sztormów. Sugerował dokończenie wyprawy w przyszłym roku. Bez skutku.
- Mam nadzieję, że Olek będzie miał korzystne wiatry jak najdłużej - dodał na koniec.
Przypomnijmy, że Olo wypłynął 5 października z portugalskiej Lizbony.
- Ja z zasady nie uzupełniałem niczego by zachować czystość idei: samodzielne przepłyniecie między kontynentami - tłumaczył kajakarz. Zapasy żywności ma na około dwa miesiące.
Olo planuje dotrzeć do Florydy w maju. Pozostało mu około 600 mil morskich. Od Lizbony przepłynął samotnie oceanem 4,5 tys. mil morskich.
"Głos" sprawuje patronat prasowy nad wyprawą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?