Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ale wstyd przed gośćmi

Wioletta Mordasiewicz, 9 czerwca 2006 r.
Te uśmiechy młodych gości na pamiątkowym zdjęciu są bardziej oznaką zadowolenia z programu pobytu w Stargardzie niż warunków mieszkaniowych w stargardzkiej bursie.
Te uśmiechy młodych gości na pamiątkowym zdjęciu są bardziej oznaką zadowolenia z programu pobytu w Stargardzie niż warunków mieszkaniowych w stargardzkiej bursie. Wioletta Mordasiewicz
Z wieloma złymi wspomnieniami wyjechała ze Stargardu 27-osobowa grupa młodych ludzi ze Szwecji, Anglii i Niemiec. Odpychający smród z toalet, popsute spłuczki i prysznice, brak papieru toaletowego - to tylko niektóre uwagi, którymi podzielili się z nami zagraniczni goście, gdy odwiedziliśmy ich w Bursie Szkolnej tuż przed ich wyjazdem ze Stargardu.

Dobrą minę do złej gry robią: Marcin Przepióra, dyrektor szkoły, która przyjmowała gości i stargardzki starosta Krzysztof Ciach, pod którego pieczą jest bursa. Oni nie widzą powodów do wstydu.

- Zaraz po przyjeździe trzeba było biec do sklepu po papier toaletowy - dzieliły się swoimi wrażeniami Szwedki.

- Było świetnie i zabawnie, ale niektóre pomieszczenia są tu w tragicznym stanie - wtórowali im goście z Niemiec.

A Anglikom najbardziej dawał się we znaki smród dochodzący z pozapychanych toalet.
- Byliśmy w kilku państwach i nie spotkaliśmy się jeszcze z czymś takim - skarżyli się.
- Różne miasta, różne warunki - próbował tonować wypowiedzi swoich podopiecznych Peter Forsberg ze Szwecji.

Ale problem i to duży dostrzegały osoby, którym nad grupą zagranicznych gości powierzono pieczę. Całą sytuacją były, delikatnie mówiąc, zażenowane. Bo musieli wysłuchiwać niepochlebnych opinii o gospodarzach. A młodzież miała jeszcze inne powody do narzekań. Śniadania, które serwowano im w bursie, niczym się od siebie nie różniły.

- Cały czas było to samo - mówiła młodzież. - Żadnego urozmaicenia.

W bursie wyszło taniej

Wizyta zagranicznych gości w Stargardzie była elementem programu Comenius. Jego realizatorem od kilku lat jest Zespół Szkół nr 2. Dyrektor tej placówki nie zakwaterował gości, wzorem poprzedniej wizyty, w mieszkaniach prywatnych, a ulokował ich w bursie. Sama Joanna Kuc, dyrektor Bursy Szkolnej przyznaje, że warunki lokalowe w pokojach i stan techniczny niektórych łazienek nie są najlepsze. Mówi, że obcokrajowcom przydzielono te pokoje, które były wolne. Bo pozostałe były zajęte przez stargardzką młodzież.

- Pomieszczenia dla gości były posprzątane - mówi Joanna Kuc. - Była przygotowana czysta pościel. Nie wiem, dlaczego niektóre toalety były zapchane. Może ktoś z nich wrzucił do muszli papier toaletowy albo puszkę po piwie? Jedzenie, moim zdaniem, nie było złe. Stawka żywieniowa dla młodzieży zagranicznej i tak była o złotówkę wyższa niż przysługuje naszym wychowankom. Jakie dostaliśmy pieniądze, takie było jedzenie. Zresztą na tym, że ta młodzież spała i jadła u nas nic nie zarobiliśmy.

Oni się nie wstydzą

Żadnego problemu nie widzi, ani wstydu nie odczuwa, dyrektor ZS nr 2. Jako osoba odpowiedzialna za pobyt młodzieży z Anglii, Szwecji i Niemiec w Stargardzie uważa, że nic wielkiego się nie stało.

- Nie zgadzam się z tym, że goście wyjechali niezadowoleni - twierdzi Marcin Przepióra. - Cały czas otrzymuję od nich maile z podziękowaniami. Piszą, że spotkanie było na najwyższym szczeblu. I że zabawa była wspaniała.

Dyrekcja ZS nr 2 nie przejęła się zbytnio zgrzytami, do których doszło pierwszego dnia pobytu obcokrajowców w Stargardzie.

- Pojechałem wtedy do nich i zaproponowałem im zmianę lokalu, ale powiedzieli, że nie ma takiej potrzeby - zapewnia Marcin Przepióra.

- A gdzie chciał pan ich ulokować? - zapytaliśmy dyrektora.
- A, to już jest moja tajemnica - odpowiedział.
Młodzi ludzie nie skarżyli się na program pobytu w Stargardzie, bo nauczycielki ZS 2, które odpowiadały za przygotowanie wizyty stanęły na wysokości zadania. Zorganizowały wycieczkę do Kołobrzegu, wyjazd do Szczecina, karaoke w Art Cafe i dyskotekę w Mango. Dzięki tym atrakcjom młodzież nie musiała spędzać zbyt wiele czasu w bursie. Ale była tam wystarczająco długo, by brak papieru toaletowego czy smród z zapchanych toalet odczuć na własnej skórze. I zapamiętać wygląd zdewastowanych łazienek.

- Tylko dwie łazienki są w takim stanie - broni się Joanna Kuc, dyrektor stargardzkiej bursy. - Reszta jest wyremontowana. Odkąd powstała bursa stale coś modernizujemy. Z roku na rok jest coraz lepiej.

Zlikwidowali internaty

Z nie lepszymi pewnie wspomnieniami wyjedzie ze Stargardu blisko 140-osobowa grupa koszykarzy z całej Polski. To uczestnicy ogólnopolskiego turnieju o puchar prezydenta RP. Przez najbliższy weekend również gościć będą w Bursie Szkolnej.

Bo to jedyne miejsce w Stargardzie, które dysponuje tak dużą liczbą pokoi. W internacie w Kluczewie miejsce może znaleźć jedynie ok. 50 osób. Bursa ma 70 pokoi, w których można zakwaterować ponad 200 osób. Bo inne internaty zlikwidowano. W miejscu tego przy ul. Czarnieckiego powstaje budynek mieszkalny. A internat przy ul. Skarbowej jest teraz siedzibą starostwa. Wyremontowano ją kosztem kilku milionów złotych. Ale remontu dwóch łazienek w Bursie Szkolnej, które pamiętają czasy głębokiej komuny i które przynoszą wszystkim wstyd jak widać zrobić się nie udało.

Zarządza powiat

Stargardzki starosta Krzysztof Ciach zdaje się nie zauważać tego, że zarówno uczniowie z ZS 2 i nauczyciele odpowiedzialni za program wizyty musieli się przed swoimi kolegami z zagranicy zwyczajnie wstydzić. A wydaje się, że powinien to zauważyć. Tym bardziej, że zarówno ZS 2 jak i bursa podlegają pod powiat.

- Mnie nie jest wstyd - twierdzi starosta Ciach. - Wszystkiego od razu nie da się zrobić. Są pewne priorytety. Starostwo na oświatę wydaje grube pieniądze. W tym roku prawie 2 mln zł. A co to, powiat to musi być na wszystko stać? Młodzież może i zapamięta warunki, w których została przyjęta, ale nie zapomni na pewno tego, że przy ZS nr 2 powstaje nowoczesna sala gimnastyczna.

Zapewne zapamięta też luksusy, w których pracuje starosta i jego podwładni i zauważy różnicę między wyglądem starostwa a bursy. Po ostatniej wymianie młodzieży o stargardzkiej gościnności zrobiło się więc głośno poza granicami kraju. Po wyjeździe koszykarzy te niepochlebne wieści mają szansę roznieść się na cały kraj. To jednak nie psuje dobrego humoru osobom odpowiedzialnym za ten stan rzeczy.

A w najgorszej sytuacji jest młodzież, która na co dzień przybywa w internacie, ta ucząca się w stargardzkich szkołach. Niektórym uczniom złe warunki na tyle dały się we znaki, że nie mogąc doczekać się na ruch z "góry", zakasali rękawy i sami odnawiali swoje pokoje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński