Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akahoshi i Murayama, czyli nowocześni samuraje

Marcin Dworzyński
Spoglądając na grę Japończyków, a zwłaszcza Takafumiego Akahoshiego, pachnie transferem.
Spoglądając na grę Japończyków, a zwłaszcza Takafumiego Akahoshiego, pachnie transferem. Sebastian Wołosz
Takafumi Akahoshi i Takuya Murayama, dwaj pomocnicy Pogoni Szczecin, udowadniają, że nawet ze skromną ilością mięśni i szerokim uśmiechem, także można budzić u rywala postrach.

Do tej pory, tylko na podstawie ich obywatelstwa często mówiło się o nich - samuraje z Pogoni. No bo jak Japończyk, to musi być samuraj. Chwytliwe to takie. Można powiedzieć, że dopiero teraz nawiązanie do legendarnych wojowników z kraju kwitnące wiśni jest trafniejsze.

Zamiast siły i mięśni, cechuje ich spryt i technika, a w miejscu wrogiego spojrzenia szeroki uśmiech. Może tak właśnie wygląda nowoczesny samuraj? Fakt jest taki, że co druga bramka Pogoni, należy do jednego z nich.

Zmasakrowany i zdeptany Aka

Takafumi Akahoshi do Pogoni trafił w styczniu 2011 roku, a jego skrzydłowy kolega, Takuya Murayama dwa lata później. Okres aklimatyzacji mają już chyba za sobą. Widać to na treningach i ekstraklasowych boiskach, gdzie czują się coraz pewniej. W adaptacji pomógł fakt, że mają możliwość często słyszeć japońskie zwroty, do których czasem włącza się Edi Andradina, także znający ten język.

To nie przypadek, że oni wraz z Bartoszem Ławą należą do zawodników, którzy piłkę przy nodze mają najczęściej. Spoglądając na statystyki tego sezonu, Pogoń zdobyła 16 bramek. Dokładnie połowa z nich padła po strzałach Japończyków (Aka - 5, Taku - 3). Właśnie takie przydomki mają na koszulkach. To ułatwienie dla osób komentujących i opisujących mecze, bo nikt nie lubi kiedy przekręca się jego nazwisko, a słyszeliśmy przecież już różne wersje - Akoszi, Ahakaszi i inne aszi.

- Ściągając Akę do Szczecina podjęliśmy ryzyko i okazuje się, że to się opłacało, bo zawodnik błyszczy nie tylko w Pogoni, ale także w całej lidze - mówi wiceprezes Pogoni, Grzegorz Smolny. - Podobnie wygląda sprawa z Murayamą, który do niedawna grał w Gwardii Koszalin, a teraz jest z nami.

Spoglądając na wcześniejsze kluby tych zawodników, dochodzimy do wniosku, że obrali nieco inną drogę, która w końcu doprowadziła ich na ekstraklasową murawę.

Akahoshi szczęścia próbował najpierw w Śląsku Wrocław, którego trenerem był Ryszard Tarasiewicz. Szkoleniowcem, z którym Aka dwa lata później wywalczył awans, najpierw tego zawodnika odprawił z kwitkiem. - Miał nieprzeciętną technikę, ale na zajęciach nasi chłopcy go masakrowali. Zupełnie jakbym przyprowadził na trening chłopaka z juniorów - wspominał dla Przeglądu Sportowego Tarasiewicz. - Zanim przyjął piłkę, zawsze ktoś po nim zdążył się przebiec. W sparingach było to samo. Do tego jeszcze jedna kwestia: miałem w drużynie Sebastiana Milę i Dudka. Po co mi trzeci rozgrywający?

Nie udało się Ace zaczepić także w ŁKS Łódź i ostatecznie trafił do Łotewskiego Metalurgs Lipawa, gdzie w 15 spotkaniach zdobył sześć bramek.

Aż wreszcie zmasakrował Aka

Japończyk trenuje w Szczecinie - pisały media, a sam zawodnik spróbował przekonać do swoich umiejętności po raz trzeci. Skutecznie.

- Najbardziej spektakularny może być Japończyk - Aka. To może być prawdziwe odkrycie naszej ligi - mówił Jarosław Mroczek, jeszcze przed debiutem w I lidze. - Ten chłopak ma świetny przegląd pola, dużo myśli na boisku. Ważne jest też to, że świetnie rozumie się z trenerem i wywiązuje się z jego założeń taktycznych.

Aż tak spektakularnie to jednak nie było. Potrzeba było czasu. Ligę rozpoczął w wyjściowej jedenastce dwukrotnie zaliczając 90 minut. Przy okazji trzeciego spotkania wyleciał z boiska jeszcze przed przerwą, kiedy w bezmyślny sposób kopnął bez piłki jednego z rywali.

Widać było przebłyski talentu, ale na prezentacje równej formy trzeba było poczekać. Chociaż warto zwrócić uwagę na to, że od początku Aka coś w sobie miał, a że nie wystarczą tylko umiejętności przekonał się przecież Sergei Mosnikov. Zawodnik, z którym wiązano chyba większe nadzieje. A jednak losy tak się potoczyły, że w miarę pochwalnym artykule piszemy dzisiaj o Ace i Taku, a o Mosnikovie tylko wspominamy dla nie mniej udanego przykładu.

Łzy, te ze śmiechu także

Murayama okres przejściowy między Japonią, a poważniejszą piłką odbywał na trzecioligowych boiskach w barwach Gwardii Koszalin. Rozmawiając wtedy z innymi trenerami o grze koszalinian, odpowiedź była zazwyczaj ta sama. Gwardia to zespół, której grę robią Japończycy. Jeden podaje, a drugi strzela. Długo tam jednak nie pograją, bo umiejętnościami wszystkich przerastają. Spoglądając na wyniki spotkań z udziałem Gwardii zamiast nazwisk kończących się na - ski i cki, były te trudniejsze do wymówienia. Kosuke Ikegami (ten od strzelania) po przejściu do Chojniczanki Chojnice już taki skuteczny nie był. W 18 ligowych spotkaniach w drugiej i pierwszej lidze zdobył jedną bramkę. Ten od podawania, ostatnio zapewnił remis w Chorzowie.

- Etos pracy, ten jest zupełnie inny niż w Polsce - wskazuje różnicę w mentalności Japończyków Smolny. - Oni wiedzą i rozumieją, że podstawą do odniesienia sukcesu jest praca, co przekłada się na to, że w wieku 20 lat są lepsi technicznie od wielu polskich zawodników.

A o podejściu Taku do zawodu najlepiej mówi sytuacja po jednym ze spotkań w barwach Gwardii. Kiedy było już po meczu, Murayama padł w szatni na kolana i prawie ze łzami w oczach zaczął przepraszać za swój ponoć słaby występ.

W Pogoni łez także nie brakuje, ale tych wywołanych śmiechem. Pytając zawodników o postrzeganie dwójki przybyszów z Azji najczęściej słyszeliśmy odpowiedź o skośnych oczach i poczuciu humoru. Różnica w tej kwestii między naszymi bohaterami jest taka, że jeden z nich jest inicjatorem żartów, drugi jej ofiarą.

- Często śmieję się z Akahoshim i żartujemy z Murayamy - mówi Adam Frączczak.

Nie ma oczywiście mowy o dyskomforcie, co widać po Taku, który czuje się coraz lepiej i pewniej. Taka skrajność wobec tego, co miało miejsce na początku, kiedy nie chciał rozmawiać w języku angielskim, udając że go nie zna.

Polki o mocnych charakterach

W tym sezonie Portowcy wszystkie bramki strzelali z pola karnego, być może dlatego, że duet Japończyków preferuje kombinacyjną grę, stąd mała liczba strzałów z dystansu, chociaż Aka udowadniał nie raz, że potrafi zaskoczyć, nawet lewą nogą. Gorzej wygląda sytuacja z Taku. Jest słabszy fizycznie. Ma problem z dźwiganiem najlżejszych ciężarów czy rzucaniem piłki lekarskiej, którą na zajęciach z wychowania fizycznego potrafią miotać, nawet ci, którzy zamiast stroju zabierają na lekcje zwolnienia.

Mecze, meczami. Treningi, treningami, ale w wolnych chwilach przychodzi tęsknota. W kontrakcie ma zapisane przeloty do domu, wtedy może zjeść japońskiego grilla, jedzenia którego w Polsce najbardziej mu brakuje. Jest za to zadowolony z tego, że w jednej ze szczecińskich restauracji można zjeść dobre sushi. Pomocnik dostrzega pewną rzecz, która w Polsce go rozczarowuje.

- W Japonii ludzie mają ogromny szacunek do starszych osób. Tutaj w Polsce jest z tym problem. Czasami się o tym zapomina. Doceniam za to zielone parki, jest ich tutaj sporo. To mi się podoba.

Nie mogliśmy pominąć pytania o to, czego my Polacy z pewnością wstydzić się nie możemy.

- Tak, rzeczywiście są bardzo ładne. Mają bardzo mocne charaktery - dodaje ze śmiechem Akahoshi, który swoją wybrankę - Japonkę, poznał w Szczecinie, a po kilku miesiącach ją poślubił. Klub opłaca mu przelot w rodzinne strony.

Japończycy zdążyli poznać już polską piłkę i specyficzne podejście kibiców. Ci wytykali im imprezowy tryb życia, kiedy ponoć byli widywani w szczecińskich klubach. Zwłaszcza wtedy, kiedy grali słabiej. A przecież wszyscy fachowcy wiedzą, że przyczyną tego była blond fryzura. To wszystko za nimi. Co teraz?

Oczywiście skupiają się na każdym kolejnym meczu i będą walczyć o trzy punkty, ale pytanie o przyszłość Aki będzie stawiane coraz częściej. Ma 27 lat, a to najlepszy wiek, by mieć możliwość przenieść się do zagranicznej ligi, bo już teraz dla wielu klubów jest za stary. Jeszcze przed tym sezonem docierały oferty. W kolejnym okienku, biorąc pod uwagę udaną rundę z pewnością będzie ich jeszcze więcej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński