Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Bednarek-Kasza: Nie chciałam być na siebie wściekła

Rafał Kuliga
– To był pierwszy mecz, który zagrałam w całości. Mam wrażenie, że nie jest aż tak źle. Na pewno mam świadomość, że są ogromne rezerwy – twierdzi Agnieszka Bednarek-Kasza (w środku).
– To był pierwszy mecz, który zagrałam w całości. Mam wrażenie, że nie jest aż tak źle. Na pewno mam świadomość, że są ogromne rezerwy – twierdzi Agnieszka Bednarek-Kasza (w środku). Krzysztof Cichomski
Rozmowa z Agnieszką Bednarek-Kaszą, środkową Chemika Police, która wróciła do zdrowia po trudnej rehabilitacji i po raz pierwszy zagrała w wyjściowej szóstce.

- Po ostatnim gwizdku sędziego, który zakończył mecz z Muszynianką, to pani najdłużej korzystała z pomocy masażysty. Naciągał panią na wszystkie możliwe strony. Czy to konsekwencja urazu i tej długiej rehabilitacji?

- Nie, na razie wszystko jest porządku. Nareszcie! Pomoc masażysty to raczej profilaktyka, po takim naciąganiu czuję się zdecydowanie lepiej fizycznie, ale i psychicznie. Mam większy komfort.

- A organizm zmęczony? Bo to był pierwszy mecz, w którym trener postawił na panią w wyjściowej szóstce. W jednym z wywiadów mówiła pani, że szuka automatyzmu, takich zachowań, które wydaje się, że są naturalne, ale jedynie wtedy, kiedy gra się regularnie.

- To był pierwszy mecz, który zagrałam w całości. Mam wrażenie, że nie jest aż tak źle. Na pewno mam świadomość, że są ogromne rezerwy. To wszystko pójdzie do przodu, będzie wyglądało coraz lepiej. Każda piłka jest dla mnie ważna, nabieram pewności siebie.

- Późno pani wchodzi w sezon. Choć z drugiej strony, to chyba jest jeszcze moment, w którym można zbudować szczytową formę na play offy?

- Wolałabym zacząć sezon od początku, to oczywiste. Niestety, zdrowie to jest coś takiego, co idzie swoim torem, na co kompletnie nie mamy wpływu. Byłam bezradna, ale nie mogłam się denerwować, bo zwyczajnie szkoda na to energii. Teraz bardzo się cieszę, że wróciłam. Jestem w stu procentach przekonana, że w trakcie play offów będę w najwyższej dyspozycji.

- Samo spotkanie z Muszynianką było trochę bardziej zacięte, niż wszyscy przypuszczali.

- Wygraliśmy za trzy punkty, cel został zrealizowany.

- A Muszynianka czymś was zaskoczyła? Bo w pierwszym secie na parkiecie panował chaos, w którym lepiej się odnalazły przyjezdne. Były waleczniejsze?

- W pierwszej partii wyszłyśmy nieskoncentrowane, popełniałyśmy masę własnych błędów. Muszynianka na dobra sprawę niczym nas nie zaskoczyła, to my słabo weszłyśmy w mecz, my za często się myliłyśmy.

- A czym się różni włoska myśl szkoleniowa od polskiej?

- Siatkówka jest raczej taka sama.

- Ale trener inny.

- Jak na razie trudno jest wypowiadać się na temat trenera, bo spędziłyśmy z nim zaledwie kilka dni. Na podstawie tego mogę jedynie powiedzieć, że na razie wydaje się być w porządku facetem i współpraca układa się na prawdę nieźle.

- A nie ma problemów z komunikacją? Nie brakuje tych polskich wytycznych, popularnego "niżej na nogach"?

- Trener mówi po angielsku i raczej nie ma kłopotów z komunikacją. Niech minie trochę czasu, trochę popracujmy razem, wtedy będziemy mogły oceniać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński