Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Nowicki po maratonie w igrzyskach: W Sapporo było więcej rozumu niż ryzyka

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Adam Nowicki
Adam Nowicki Adam Nowicki Facebook
Konkurencja była bardzo mocna, warunki najtrudniejsze w jakich startowałem – mówi Adam Nowicki z MKL Szczecin, który reprezentował Polskę w maratonie podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio.

Maratończycy biegali w ostatnim dniu igrzysk w Sapporo. Obchodzący we wtorek 31. urodziny Nowicki przybiegł na 39. miejscu, Arkadiusz Gardzielewski (Wrocław) był 63., a Marcin Chabowski (Szczecinek) nie ukończył rywalizacji. Wygrał wielki faworyt – Eliud Kipchoge z Kenii – do którego należy najlepszy wynik w historii maratonu (2:01,39).

Do jakiego stopnia Pan zaprogramował swój olimpijski występ? Obserwowałem Pana wpisy w mediach społecznościowych, raporty z treningów i można było odnieść wrażenie, że realizuje Pan konkretny plan.

Adam Nowicki, maratończyk MKL Szczecin: W bardzo dużym stopniu ten bieg zaplanowałem, ale nie było tak, że w 100 procentach można było wszystko z góry ustalić. Do końca nie wiedzieliśmy, jakie spotkają nas warunki, co będzie na trasie. Pewne rzeczy możemy przewidzieć i ja też takie plany poczyniłem. Podczas przygotowań kluczową sprawę odgrywa psychika. Pewnie nie poszłoby mi tak dobrze, gdybym nie miał dobrej głowy po treningach. Ja cały czas byłem pozytywnie nastawiony, bo dla mnie źródłem optymizmu jest przerobiony trening, a skoro wykonywałem to, co planowałem, to nie było podstaw do negatywnych myśli. Maraton w Sapporo zaplanowałem i od początku ten plan realizowałem. Zdawałem sobie, że będą ciężkie warunki, że wilgotność będzie na poziomie 75 procent, że będzie ok. 30 stopni ciepła. Rozmawiałem z chodziarzem Rafałem Augustynem, który był na czwartych igrzyskach, więc miał dużo więcej doświadczenia. Wypytywałem się o starty w takich warunkach nie tylko jego, ale i kilku innych sportowców. Obserwowałem i rozmawiałem z uczestniczkami kobiecego maratonu i to też mi pomogło. Widziałem różnice między ich życiówkami, a wynikami z olimpijskiego maratonu. To była konkretna wskazówka, że nie da się biegać na poziomie rekordowych wyników. Mój plan na bieg wypalił i jestem z tego bardzo zadowolony. Zdecydowałem się na wolniejszy start – w granicach 3,15-3,20 minuty na kilometr. Ale pierwsze dwa kilometry były nawet szybsze, a ja byłem w okolicach 90. miejsca. Dobre przygotowania, życiowa forma i pewne doświadczenie zaprocentowały tym, że później biegło mi się dobrze. Sukcesywnie się przesuwałem do przodu, a z zajętego miejsca jestem zadowolony. Pamiętajmy, że konkurencja była bardzo mocna, warunki najtrudniejsze w jakich startowałem. Moja życiówka na listach startowych w igrzyskach była w granicach 80. miejsca, choć to jest siódmy wynik w historii polskiego maratonu. Poziom światowego maratonu zdecydowanie poszedł w górę i by się dostać do olimpijskiego startu trzeba osiągać bardzo dobre wyniki.

W tym planie była zakładka „ryzyko”? Czy w tamtych warunkach było to niepotrzebne? Marcin Chabowski ruszył mocniej od Pana, ale biegu nie ukończył.

Na pewno w moim biegu było więcej rozsądku niż ryzyka, ale to nie było tak, że tego ryzyka zupełnie nie było. W zasadzie to cały bieg był dla mnie ryzykiem, bo w takich warunkach wcześniej nie startowałem i nawet po dobrym wytrenowaniu do końca nie wiedziałem, jak zareaguje mój organizm. Pamiętam mój półmaraton w Zielonej Górze, gdzie w trudnych warunkach 300 m przed metą padłem, metę mijałem na kolanach, później odwieźli mnie na SOR do szpitala. Nie chciałem takiej powtórki na igrzyskach. Chciałem ukończyć rywalizację, więc dominował rozsądek.

Był Pan najlepszym z polskich maratończyków. Tak to też wyglądało na treningach?

Trening jest treningiem, a wielu jest mistrzów treningów, którzy nie potrafili później tego pokazać w zawodach. Mnóstwo osób mi mówiło, że ja za wolno biegam podczas treningów, ale w startach ze mną przegrywali. W czasie przygotowań biegałem wolniej od Marcina, ale sztuką jest na zawodach biegać szybciej i robić lepszy wynik. Mi się to udało. Z Arkiem przeprowadziliśmy bardzo wiele wspólnych treningów, często pokazywałem to w mediach społecznościowych i wiem, że on był bardzo dobrze przygotowany, miał życiową formę i o tym sam mówił. Trudno mi jednak oceniać wyniki kolegów. Wiem, że Marcin sygnalizował ból w ścięgnie Achillesa.

Najtrudniejszy bieg za Panem?

Zastanawiałem się, czy czasami mój debiut w maratonie – w Warszawie – nie był trudniejszym startem. Biorąc pod uwagę warunki, ale i presję, która na nas ciążyła to jednak igrzyska były faktycznie najtrudniejsze. Zachowanie organizmu też było specyficzne.

Teraz ma Pan dłuższą przerwę od treningów i startów?

Tak, bo trzeba pamiętać, że ja w ciągu 8 miesięcy przebiegłem trzy maratony. Odpoczynek teraz jest mi bardzo potrzebny, a kolejne występy są uzależnione od zdrowia. Będę obserwował jesienne starty polskich maratończyków, którzy chcą zrobić dobre wyniki pod kątem przyszłorocznych MŚ w Eugene w Stanach Zjednoczonych w lipcu. Minimum do startu w MŚ już mam, ale pojedzie trójka Polaków z najlepszymi czasami. Jeśli więc tej jesieni i wiosną nikt nie zrobi lepszego wyniku, to decyzję o występie w maratonie będę odraczał i skupiał się na krótszych biegach. Ale jak w kraju spadnę w klasyfikacji to możliwe, że zdecyduję się na lutowy maraton w Sevilli, by tam poprawić swój rekord życiowy. Marzy mi się bieganie na poziomie 2 godzin i 8 minut. Ja wiem, że to już blisko rekordu Polski, a ja w siebie wierzę i takie cele również mam.

Plan na igrzyska w Paryżu jest?

Oczywiście. Czasu jest niewiele, a już od początku 2022 r. będziemy mogli robić minima na igrzyska w 2024 r. w Paryżu. Czasu dla maratończyków nie ma zbyt dużo, bo to ledwie 5-6 startów. Lekkoatleci na krótszych dystansach mają inną sytuację, więcej szans na uzyskanie minimum. W naszym przypadku wszystko musi się zgrać na tzw. dzień próby, a jakiś problem żołądkowy czy grypa przekreślają miesiące przygotowań. Na razie odpoczywam, ale jak głód biegania wróci to głównym celem będą igrzyska w Paryżu. Będę wtedy miał 34 lata, czyli będę w kwiecie wieku dla maratończyków. Będę miał więcej doświadczenia i będę chciał powalczyć o dużo więcej niż mogłem w Tokio, a konkretniej w Sapporo.

Co Pan potrzebuje, by do kolejnych igrzysk przygotować się najlepiej jak można i osiągnąć satysfakcjonujący wynik?

Przede wszystkim dopisywać musi zdrowie, a po drugie potrzebuję zabezpieczenia finansowego swojego szkolenia. Podejrzewam, że PZLA o maratończykach nie zapomni i środki na treningi będą. Pewności jeszcze nie mam, ale jestem dobrej myśli. Im lepsze szkolenie - tym lepsze wyniki. Mam też takie szczęście, że od kilku lat jestem żołnierzem zawodowym, a wojsko umożliwia mi trenowanie i pewien komfort w przygotowaniach. Gdybym nie był żołnierzem to pewnie kilka lat temu porzuciłbym bieganie, by utrzymać siebie i rodzinę. Teraz chciałbym dostać się do wojskowej grupy sportowej. Jestem też przed rozmowami z klubem co do dalszej naszej współpracy i wsparcia. Cieszę się też, że Prezydent Szczecina finansowo wynagrodził sportowców za reprezentowanie Szczecina w Tokio. Takie wsparcie też pomaga w rozwoju czy szkoleniu.

Obozy w Kenii też Pan planuje? Może jakieś inne nowości w treningach?

Nigdy nie byłem w Kenii i chciałbym tego spróbować. Wiem, że dobrym pomysłem w treningu maratończyków jest hipoksja i najlepsi maratończycy cały czas trenują w wysokich górach, a na starty zjeżdżają na niziny. Chciałbym więc polecieć do Kenii, ale na razie konkretów nie ma, gdyż nie wiem, co będę mógł zrealizować, jakie środki będą do mojej dyspozycji.

Kiedy pierwszy trening po Tokio?

W niedzielę przebiegłem 12 km. Ale dużo też jeżdżę rowerem, pływam, korzystam z sauny czy z zabiegów spa. Próbuję się regenerować. W połowie września planuję zacząć regularnie trenować, a od października pierwsze starty na krótkich dystansach. Wszystko uzależnione jest jednak od zdrowia.

Rozmawiał Jakub Lisowski

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński