Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Absurdy w nowych tramwajach w Szczecinie. "Biletu nie sprzedam"

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
Andrzej Szkocki / archiwum
W kultowym filmie Barei jest scena, gdy szatniarz mówi do klienta „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi”.

Ta scena z „Misia” przypomniała mi się, gdy w środę rano jechałem do pracy tramwajem linii „7”. Tyle, że płaszcz zastąpił bilet.

- Nie mam biletów do sprzedania i co pan mi zrobi - można sparafrazować zachowanie motorniczych.

Motorniczych, bo identyczne sytuacje wydarzyły się jedna po drugiej w dwóch tramwajach. Jedną ofiarą (losu?) byłem sam, a drugą inna pasażerka.

Po co automat do biletów

W środę przed godz. 8 rano wsiadłem do tramwaju linii „7” na ul. Brzozowskiego. Tę linię rano obsługują swingi, czyli najnowszy zakup Tramwajów Szczecińskich. Nie zdążyłem kupić biletu, więc ucieszyłem się, że w tramwaju był automat do sprzedaży biletów. Radość była przedwczesna, bo automat był nieczynny. Pasażerowie zdążyli się już przyzwyczaić, że warty miliony system wciąż szwankuje (ten skandal, to temat na inny artykuł). Postanowiłem się nie zrażać, bo pamiętałem, że w razie awarii sytemu bilet sprzeda mi motorniczy. Miałem nawet przygotowane trzy złote na bilet półgodzinny.

Sympatyczna motornicza poinformowała mnie, że biletu mi nie sprzeda, bo ich nie ma. Żadnych więcej wyjaśnień, co mam zrobić. Czy muszę wysiąść, czy mogę jechać dalej. Chyba mnie ta sytuacja zaskoczyła i zbiła z tropu, bo nic nie mówiąc, wysiadłem grzecznie z tramwaju na kolejnym przystanku (Poniatowskiego). Pobiegłem kupić bilet do kiosku i wróciłem na przystanek.

Pasażerka bardziej dociekliwa

O 8.05 przyjechał punktualnie kolejny swing linii 7. Automat do zakupu biletów tu też był oczywiście nieczynny. Ale to już mnie nie interesowało, bo w kieszeni miałem nowiutki bilet, który skasowałem po wejściu do tramwaju. Przypadek (a może dziennikarski nos) chciał, że stanąłem obok kabiny motorniczego, choć siedzące miejsca były wolne.

Na przystanku przed Bramą Portową do tramwaju wsiadła pasażerka bez biletu. Gdy zorientowała się, że w automacie go nie kupi, podeszła do motorniczego (tym razem to był mężczyzna). Grzecznie poczekała, aż tramwaj stanie i poprosiła o sprzedaż biletu.

- Bo automat jest nieczynny - poinformowała.

- Ale ja nie mam informacji, że jest nieczynny - odpowiedział motorniczy patrząc na ekran z kamerami monitorującymi wnętrze pojazdu.

- Ale na automacje jest komunikat, że nie działa - upierała się pasażerka.

Potwierdzili to inni pasażerowie.

- Biletu nie sprzedam, bo ten tramwaj nie jest do tego przystosowany - użył koronnego argumentu motorniczy.

Ale pasażerka okazała się bardziej rezolutna niż ja w poprzednim tramwaju, gdy usłyszałem, że biletu nie kupię.

- To co mam zrobić jak przyjdą kontrolerzy biletów - nie dawała za wygraną.

Z tego co udało mi się usłyszeć, motorniczy pozwolił jej zostać w tramwaju.

Nie wiem jak sprawa się skończyła, bo musiałem wysiadać na swoim przystanku. Ale cała sytuacja tak mnie ruszyła, że postanowiłem o niej opowiedzieć na tych łamach.

Kpią z pasażerów?

O wyjaśnienia poprosiłem urzędników z Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego.

Oto pierwsza odpowiedź:

- Jeśli biletomat rzeczywiście jest nieczynny motorniczy ma obowiązek sprzedaży biletów. Pojazdy są wyposażone w specjalne „bileterki” (urządzenia przypominające małe kasy fiskalne). Jeśli motorniczy odmówi sprzedaży, prosimy o taką informację - odpowiada Hanna Pieczyńska z ZDITM.

- Ale przecież osobiście słyszałem, że motorniczy powiedział pasażerce, że takich urządzeń w Swingach nie ma - dopytuję panią Pieczyńską.

Obiecała sprawdzić dlaczego we wtorek rano pasażerowie nie mogli kupić u motorniczych biletów mimo że automaty były nieczynne.

Po ponownym sprawdzeniu okazało się jednak, że bileterek w Swingach nie ma. A ja po prostu miałem pecha, bo automaty do sprzedaży biletów tych tramwajach psują się rzadko.

- W swingach, czyli w 28 pojazdach nie ma bileterek. W tych tramwajach są biletomaty i ich awaryjność jest niewielka, średnio raz w miesiącu jeden. Pan trafił na moment, w którym kasety były przepełnione, bo są opróżniane zawsze na koniec miesiąca- dodaje Hanna Pieczyńska.

Ale to nie koniec absurdów. Okazuje się, że to pasażerowie osobiście powinni informować motorniczego, że biletomat jest nieczynny, bo on nie dostaje żadnej automatycznej informacji o usterce.

- W sytuacjach kiedy biletomat w swingu jest nieczynny przyjeżdża od razu pogotowie techniczne, a jeśli nie udaje się usunąć usterki taki tramwaj zostaje usunięty z linii. Awarie biletomatów muszą być zgłaszane motorniczemu, on informuje o tym fakcie dalej - dodaje Hanna Pieczyńska.

Po wtorkowych doświadczeniach i wyjaśnieniach urzędników doszedłem do wniosku, że nie będę już ufał biletomatom i motorniczym i po protu kupię sobie sieciówkę lub plik biletów. Akurat kasowniki działają.

Polecamy na gs24.pl:

Przedstawiamy odzyskane fotografie sprzed lat. Może ktoś rozpozna dziewczynkę na łyżwach lub swoich przodków na starej fotografii. Bardzo prosimy o kontakt na alarm@gs24.pl.

Co za odkrycie! Nasz Czytelnik w ruinach Wiskordu odnalazł s...

Gs24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński