Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

5-letni Adrianek może trafić z domu pełnego miłości do ośrodka

Andrzej Kus [email protected]
- Zostawcie Adrianka u mnie. Poczekajmy, aż znajdziemy dla niego rodziców - błaga opiekunka chłopca Krystyna Nowotniak. O dalszym losie dziecka zadecydować ma dzisiaj MOPR.
- Zostawcie Adrianka u mnie. Poczekajmy, aż znajdziemy dla niego rodziców - błaga opiekunka chłopca Krystyna Nowotniak. O dalszym losie dziecka zadecydować ma dzisiaj MOPR. Fot. Adam Słomski
Śmiertelnie chory 5-letni Adrian z wypełnionego ciepłem i miłością domu ma trafić do ośrodka dla niepełnosprawnych dzieci. Lekarze twierdzą, że nie powinien. Kobieta opiekująca się malcem błaga: "Nie zabierajcie go"! Dzisiaj MOPR ma podjąć ostateczną decyzję.

- Kiedy znajdę nową mamusię? - takie pytanie, coraz częściej, ze łzami w oczach zadaje 5-letni Adrianek. Od urodzenia organizm chłopca wyniszcza mukowiscydoza. Zdiagnozowana została trzy lata temu, gdy trafił do pogotowia rodzinnego. Decyzją sądu został odebrany chorym rodzicom. Opiekę nad nim przejęła Krystyna Nowotniak, która obrała sobie jeden cel: chce znaleźć dla dziecka nową rodzinę.

Teraz, gdy sprawa została nagłośniona, a ludzie zaczęli interesować się sytuacją malca, Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie zdecydował, że dziecko trafi do Gdańska. Opiekunka błaga o to, by Adrian mógł u niej zostać.

- Adrian cierpi, mimo że jest uśmiechniętym chłopcem - opowiada pani Krystyna. - Oprócz mukowiscydozy wykryto u niego zaburzenia tolerancji węglowodanów, cukrzycę, zapalenie jelita grubego i niedoczynność tarczycy. Ma też problemy z trzustką. Jego leczenie kosztuje dwa tysiące złotych miesięcznie. Dostaję część pieniędzy na jego utrzymanie, resztę muszę dołożyć. Oczywiście nie czerpię z tego żadnych korzyści. Marzę tylko o jednym: by znaleźli się ludzie, którzy zechcą stworzyć dla niego rodzinę zastępczą. Tylko tam go oddam. On nie pożyje długo. Naszym obowiązkiem jest sprawienie, że to krótkie życie wypełni, zamiast cierpienia, miłość. Tego oczekuje każde dziecko.

Ostatni dzień w roku 2010 nie był szczęśliwy dla opiekunki. Odebrała telefon, a w słuchawce usłyszała: "4 stycznia zabieramy dziecko do Domu Korczaka w Gdańsku". Zamarła. Całą noc nie spała. Kilka dni później Adrian zachorował na zapalenie płuc. To odroczyło jego przeprowadzkę. Dzisiaj ma zapaść kolejna decyzja co do jego dalszych losów.

- Nie spodziewałam się, że aż tak bardzo go pokocham - wspomina. - Myślałam, że oszaleję. MOPR chce go przekazać do ośrodka dzieci niepełnosprawnych intelektualnie i ruchowo. On jest chory, ale zobaczcie jaki żwawy i roześmiany. Nie widać po nim niczego! Do tego jest bardzo inteligentny. Cieszyłabym się, gdyby powiedzieli, że mają dla niego nową kochającą rodzinę. W ośrodku będzie narażony na infekcje, nikt nie poświęci mu należycie dużo czasu i może skończyć się to tragicznie.

Błagam, nie zabierajcie go ode mnie i wspólnie szukajmy mu domu. Robimy to dopiero od października. Poczekajmy na efekty. Wcześniej przecież nie pozwalano mi na to, by nagłaśniać jego sprawę. To był mój błąd, że słuchałam. Miałam prawo powiedzieć wszystkim o tym, że ten dzieciaczek marzy o miłości i chce przytulić się do mamy, która pokocha go takim, jakim jest.

Chłopiec darzy ciocię Krystynę ogromną miłością. Mimo że ma zaledwie pięć lat pamięta swoich biologicznych rodziców. Został im zabrany trzy lata temu. Oboje mieli problemy psychiczne. Dzisiaj kompletnie już się nim nie interesują.

Agnieszka Gierszewska, kierownik sekcji rodzin zastępczych ze szczecińskiego MOPR twierdzi, że decyzja o przeprowadzce dziecka jest tylko realizacją polecenia sądu.

- Chłopiec w placówce opiekuńczej może być tylko 1,5 roku. Jest już 3 lata. Przez ten czas nikt go do siebie nie wziął - mówi. - W specjalistycznym ośrodku zwolniło się miejsce i trzeba to wykorzystać. Pani Krystyna twierdzi, że planuje przejść na emeryturę. Co wtedy stanie się z Adrianem? W ośrodku może już nie być miejsca. To przecież nie jest zamknięta droga. Będzie tam mieszkał, ale wciąż będzie szukana dla niego rodzina zastępcza. My też byśmy woleli, by został w Szczecinie. Na środowym zebraniu podejmiemy ostateczną decyzję. Mamy nadzieję, że okaże się, że któraś z rodzin chce go ostatecznie adoptować.

Pani Nowotniak zdecydowała jednak, że na emeryturę przejdzie dopiero w lipcu przyszłego roku.

- Przez ten czas dziecko może mieszkać u mnie - mówi. - Ma tutaj kolegów, ma mnie i moje biologiczne dzieci - czyli swoją rodzinę. Niczego mu nie brakuje. W tym czasie dalej będziemy szukać dla niego rodziców i Adrian będzie bezpieczny. Nie będzie musiał przeżywać szoku, bo takim będzie przeprowadzka. Zakładając pogotowie opiekuńcze przyrzekałam, że będę kierować się dobrem podopiecznych. Tak też robię. Adrian ciągle mnie pyta: kiedy znajdę mamusię i tatusia? Wierzę, że ten dzień już niedługo nadejdzie.

Skontaktowaliśmy się z prowadzącą go lekarką, dr Barbarą Czerniecką. Twierdzi, że zabieranie Adrianka nie jest dobrym rozwiązaniem. Dodatkowy stres może przyczynić się do pogorszenia stanu zdrowia.
- Nie powinien wyjeżdżać ze Szczecina, a poczekać i trafić bezpośrednio do rodziny zastępczej - powiedziała pulmonolog. - Jego stan jest zadowalający i opanowany. Wszystkie dolegliwości ma zdiagnozowane. Niedawno przeszedł infekcję, ale udało się ją zwalczyć. To bardzo fajne, uśmiechnięte dziecko. Z pewnością stres mu w niczym nie pomoże.

W sprawę zaangażowali się również szczecińscy prawnicy, którzy zadeklarowali, że będą bronić pobytu chłopca w Szczecinie. Do tematu wrócimy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński