35 wspomnień na 35. rocznicę Wujka. Czołgi, strzały, cisza na Brynowie [LINIA CZASU]

Czytaj dalej
Justyna Przybytek

35 wspomnień na 35. rocznicę Wujka. Czołgi, strzały, cisza na Brynowie [LINIA CZASU]

Justyna Przybytek

Strzały, chaos, krzyki, potem cisza. W 35. rocznicę wydarzeń w Wujku 35 mieszkańców Brynowa wspomina 16 grudnia 1981 roku.

Brynów. Dzielnica Katowic w cieniu kopalni Wujek. Dwa kopalniane kominy są jednym z najbardziej charakterystycznych punktów tego miejsca. Drugim jest olbrzymi krzyż - pomnik przed kopalnianą bramą. Pamięć o pacyfikacji kopalni Wujek i zabitych górnikach jest tu wciąż żywa. Dramat, który rozegrał się tu przed 35 laty, wielu spośród mieszkańców widziało z okien swoich mieszkań. Miejsce tragedii widzą na co dzień, mijają je w drodze do pracy, sklepu, przychodni. Ludzie w Brynowie żyją w cieniu kopalni i są z nią związani. Na Wujku w latach 80. pracowali ojcowie, mężowie, wujowie, bracia, synowie, koledzy. Ludzie pamiętają. Jedni milczą, inni opowiadają, często nie mogą ukryć wzruszenia i łez. Właśnie o te tragiczne wydarzenia zapytaliśmy w 35. rocznicę pacyfikacji 35 mieszkańców Brynowa.

DZIŚ NA ŻYWO
Uroczystości rocznicowe

W opowieściach, które usłyszeliśmy, często przewijało się wspomnienie, że 16 grudnia 1981 roku był mroźnym, pięknym, zimowym dniem. - Bardzo śnieżnym. Odprowadzałam dzieci do przedszkola, gdy nad głowami krążył helikopter. Mieszkaliśmy przy Brynowskiej, trochę dalej od kopalni, a i u nas pod oknami stały czołgi. Wiało grozą, wszyscy to czuliśmy - mówiła pani Lidia.

Napięcie, strach, narastający hałas, chaos, potem przejmująca cisza - takie określenia przewijają się w relacjach, które słyszymy najczęściej. W pamięci zostały obrazy czołgów, wozów bojowych, wszechobecnych oddziałów milicji, wojska, ZOMO. - Byliśmy obstawieni, co by sobie pani pomyślała? Koniec, wojna - wspomina Czesława Cichocka. Pani Henryka pracowała przy wydawce mleka w Wujku. - 16 grudnia miałam wolne. Potem ciężko było tu wrócić, przeżyć to wszystko, to było w oczach ludzi, ten smutek - opowiadała. Wielu tragedię sprzed lat przeżywa co roku na nowo. - Pamiętamy. Nawet nie pytajcie, bo to zbyt straszne, żeby opowiadać. To zostaje do końca życia i wraca każdego roku w grudniu. Płaczemy, rozpaczamy, widzimy tych górników. To byli koledzy naszych mężów, ludzie, których znaliśmy - mówi nie kryjąc łez pani Mirosława. Wzruszenia nie może ukryć też pani Jadwiga, którą spotykamy przy ulicy Wincentego Pola, gdy idzie z mężem, panem Sławomirem. On w 1981 roku pracował na Wujku, ona czekała na męża pod bramą, potem w domu. - Po tym wszystkim to jeszcze przez kilka lat święta i choinka nie cieszyły. Zawsze kojarzyły się z tamtym grudniem, a tego się nie chce wspominać, ale zapomnieć też nie można - powiedziała pani Jadwiga.

Tego się nie da zapomnieć - Jan Pikuła, 30 lat pracy w kopalni Wujek.
Poszedłem do pracy w poniedziałek, wróciłem w środę, po wszystkich zajściach. To było straszne. Trudno potem było tam wrócić, przejść obok drewnianego krzyża. To wspomnienia, których się nie da z pamięci wyrzucić.

Pamiętaliśmy i pamiętamy - Ewa Widuch
Pracowałam na kopalni 25 lat, byłam chemiczką. 16 grudnia byłam na zewnątrz, ale pomagałam. Pamiętam, jak nas wodą polewali, ganiali. Po tej tragedii przy bramie stanął krzyż, drewniany. Codziennie tu ludzie przychodzili, przyjeżdżali nawet z Krakowa i Warszawy. Kładliśmy kwiaty, a milicja je zabierała. Ale my pamiętaliśmy.

Aż człowiek gotuje się w środku - Wiesław Głowacki
Szykowałem się wtedy do pracy na nocną zmianę. Pracowałem wówczas w hucie Baildon. Spod Wujka jechała cała kawalkada czołgów. Wszystko to było bardzo przykre i smutne. Jak człowiek sobie przypomina tamte wydarzenia, to aż się gotuje w środku.

Brat pracował na kopalni - Pan Andrzej
Wtedy mieszkałem na Tysiącleciu, a moja mama mieszkała w Brynowie. Brat pracował na Wujku, dokładnie 16 grudnia ma urodziny. Nie został na terenie kopalni. Kiedy jechałem do mamy, już cały park był obstawiony czołgami. To była makabra. Było bardzo ciężko.

Całe Katowice szły pod kopalnię - Pani Ignacja
Mieszkaliśmy z mężem przy ul. Pięknej, w tej samej klatce co Stanisław Płatek. Jak czołgi jechały do parku, to wydawało się, że serce rozerwie. Wszystkie lufy były skierowane na nasz blok, żeby wystraszyć tych ludzi. Pomimo to całe Katowice szły w stronę kopalni.

Do Zenka jeżdżę na grób - Grzegorz Buda
W poniedziałek zaczynał się strajk, nie zjechaliśmy na dół. Trzeciego dnia nas otoczyli. Zenek Zając, który zginął, był moim rówieśnikiem, mieliśmy po 22 lata, razem przyjmowaliśmy się do pracy. Mnie udało się dopracować do emerytury, a do Zenka jeżdżę teraz na grób, oddać mu cześć.

Bałam się wychodzić z domu - Pani Irena
Zapamiętałam, jak dwóch wojskowych w kajdankach prowadziło Jana Ludwi-czaka. Słyszałam też, jak rozwalali jego drzwi. Mieszkam w mieszkaniu pod nim. Kiedy zaczął się stan wojenny, bałam się wychodzić z domu.

Na Wujku rodził się bunt - Maria Zagórska z ulicy Gallusa
Przemoc, ciemność, wrogość - tak było i na Wujku, i na innych kopalniach. W spokojnym człowieku rodził się bunt, czuł, że niech go nawet zabiją, ale pójdzie tam, gdzie dzieje się coś dobrego. A na Wujku, ale nie tylko tu, właśnie się działo coś dobrego. Musimy o tym pamiętać.

To było zastraszanie - Jan Truszkowski
Pracowałem w kopalni, ale w latach 90. W 1981 mieszkałem w Brynowie przy Ligockiej. Byłem tu. Wielka tragedia, naprawdę, trudno nawet mówić. Zastraszanie, tak to ludzie odbierali, z czasem zaczęło się to uspokajać, ale pierwsze lata były straszne.


Mówili, że nie będą strzelać - Mieczysław Smutek
Byłem wtedy na terenie kopalni - spędziłem tam trzy noce. Niektórzy sądzili, że nie będą strzelać. Jeden przyszedł i mówi, że strzelają, że tam giną ludzie. No to wszyscy zaczęli krzyczeć „za bramę z nim, za bramę!”. Starczyłoby wtedy, gdyby wszyscy się rozeszli i może do tragedii by nie doszło.

Nosili żołnierzom coś ciepłego - Klara Olszowy
Do pracy trzeba było iść pieszo. Pracowałam wtedy na Wełno-wcu. Mróz był wtedy straszny. Sąsiedzi nosili żołnierzom coś ciepłego do picia. Szkoda ich było, to byli tacy młodzi chłopcy, uzależnieni od rozkazów dowódcy.

Na dół nie zjechali o północy - Zbigniew Wojdyło
W 1981 r. pracowałem na Wujku, miałem nocną zmianę. O trzeciej nad ranem dowiedzieliśmy się o wprowadzeniu stanu wojennego, ponieważ na dół nie zjechała zmiana, która miała rozpocząć pracę o północy. Dopiero w poniedziałek od rana zaczęliśmy strajkować. Cały czas byłem na terenie kopalni.

Dowód osobisty w ręce - Henryk Dragon
Kiedy zaczął się stan wojenny, to jak wracałem z pracy do domu, cały czas szedłem z wyciągniętym dowodem osobistym. Bo pomyślałem sobie: co będę co 10 minut go wyciągać...

Córka zasłoniła okno kocem - Pani Alicja
Co święta Bożego Narodzenia, to mnie wcale nie cieszą. Wszystkie wspomnienia przychodzą, nie da się tego zapomnieć. Mieszkam niedaleko kopalni. Kiedy wracałam z pracy do domu, okazało się, że córka została sama w bloku, bo wszyscy już poszli do kopalnię. Zasłoniła okna kocem, bo takie gazy były straszne.

Człowiek stał się inny, na zawsze zmieniony - Tadeusz Piecyk, górnik ranny w trakcie pacyfikacji Wujka
Dostałem w miednicę, kula przeszła na wylot na wysokości pachwiny. Po tym wszystkim byłem pół roku na zwolnieniu, potem wróciłem na kopalnię. Było trudno, regularne wezwania na przesłuchania, pamięć o zabitych kolegach, a zginął kolega, z którym pracowałem, Krzysiek Giza. Potem, po latach, sobie to ułożyłem. Ale i tak człowiek stał się inny, na zawsze zmieniony.


Przez kilka lat choinka nie cieszyła - Pan Sławomir i pani Jadwiga, mieszkają w Brynowie od 1974

Kobiety stały pod bramą. A my na dole. Tego, jak to się skończy, to nikt się nie spodziewał. Pamiętam ten chaos, larmo, tumult, gdy zaczęli strzelać... - opowiada pan Sławomir. - Przez następne dni tu się tylko czołgi widziało. Choinka to nas jeszcze przez kilka lat nie cieszyła, bo wszystko się z tamtym kojarzyło - dodaje pani Jadwiga.

Jak wróciłem, była już tylko cisza - Pan Roman
W 1981 r. pracowałem na kopalni Wesoła, wtedy nazywała się Lenin. Do pracy jechałem na 14, więc widziałem, jak tu zjeżdżały czołgi, słychać było strzały, cała Gallusa była kordonami ZOMO zastawiona. Górników widziałem za bramą, jak im żony podawały kanapki. Strzały padły, jak byłem na Wesołej. Jak wróciliśmy do Brynowa, to tu już była tylko cisza.

Teściowa przywiozła nam jedzenie - Wanda Jurecka
W sklepach nie było nic. Trudno było dostać cokolwiek. Szczególnie, kiedy wszędzie było wojsko i milicja. Moja teściowa z centrum Katowic przyjechała do nas z jedzeniem. Po drodze była kontrolowana kilka razy, ale tłumaczyła, że wiezie córce i wnukom jedzenie. Udało się. Mówiła, że czuła się jak na wojnie. To było coś strasznego. Mam nadzieję, że już nigdy nie dojdzie do czegoś takiego.


Gdzie są winni - Czesław Katarzyniak

Podczas tamtych wydarzeń byłem na miejscu. Pracowałem w kopalni Wujek. Zostałem oddelegowany z dołu do obrony szybu i windy. To był stan wojenny, więc ZOMO użyło swojej siły, ale górnicy nie chcieli się poddać. Szkoda, że dziewięciu górników zginęło. Gdzie są winni?

To nie miało sensu. Przecież górnicy nie mieli broni - Katarzyna Węcław
W tym czasie miałam małe dziecko, więc byłam w domu. Mój mąż pracował na Wujku i spędził tam kilka dni. Nie mógł wrócić do domu. Wziął udział w walkach, ale twierdził, że to bez sensu. Przecież oni nie mieli broni, a ZOMO strzelało. Oni byli bezlitośni, więc niestety doszło do tragedii. Szkoda górników, którzy zginęli. To było coś strasznego. Cały czas było tutaj wojsko. Bałam się.

Popłoch, chaos i strach - Mirosława Gembala, jej mąż pracował na kopalni Wujek
Stałam w oknie z dzieckiem, pamiętam helikopter, gaz, popłoch, chaos. I strach, bo mąż był na kopalni. Jak się dowiedziałam o strzałach, to było coś strasznego i najgorsze myśli, czy mąż wróci do domu, czy będzie cały. Te wspomnienia nie miną, to cały czas siedzi w człowieku, wraca każdego roku. Te czołgi, lufy skierowane w ludzi, naszych bliskich, mężów, ich kolegów. To jest historia, ale musimy ją pamiętać, młodzi muszą pamiętać, ze względu na tych dziewięciu, którzy zginęli.

W oczach 24-latka to była zadyma - Pan Mirosław
Pamiętam 16 grudnia, bo przerzucałem przez mur obok bramy papierosy. Mieszkałem wtedy w Panewnikach, ale tu przyjeżdżałem do dziewczyny. Miałem wtedy 24 lata. Z mojej perspektywy tamte wydarzenia nie wyglądały podniośle, a bardziej jak zadyma. Z jednej strony wrzeszczący górnicy, z drugiej hołota milicyjna.

Wszędzie wojsko: koniec, wojna - Czesława Cichocka
Mąż pracował na Wujku i był wtedy na kopalni, ale przyszedł do domu. Tego dnia nikt nie myślał pozytywnie. Mieszkaliśmy wtedy na Pięknej, byliśmy obstawieni przez wojsko, co by sobie pani pomyślała? Koniec, wojna. Z Brynowa nie wyjechaliśmy, musieliśmy to przeżyć.

To byli młodzi chłopcy. Musieliśmy im pomóc - Barbara Kowalczyk
Mieszkałam niedaleko kopalni Wujek. Żołnierze wykonywali tylko rozkazy. To byli młodzi chłopcy. Przy-wleczono ich pod kopalnię i byli tutaj już kilka dni. Pamiętam, że przychodzili do nas i prosili o ciepły posiłek i coś gorącego do wypicia. Organizowaliśmy z sąsiadami dla nich jedzenie i gorące herbaty. Chociaż nie zawsze wszystko mieliśmy. Przecież w sklepach praktycznie nic nie było. Musieliśmy im pomóc. Oni nie byli niczemu winni. Po prostu wykonywali rozkazy ludzi z Warszawy.

Ludzie zginęli na darmo. I tak wszystko zamykają - Pan Tadeusz
W kopalni Wujek pracowałem 25 lat. Uczestniczyłem w strajku. Na szczęście nic mi się nie stało. Pamiętam dokładnie, jak to się zaczęło. Z perspektywy czasu myślę, że szkoda tych ludzi, bo nie zawinili i zginęli na darmo. Nic to nie dało, a teraz wszystko zamykają.

Chcieliśmy się spotkać i porozmawiać - Roman Nowacki
Pracowałem wtedy na Wujku. 13 grudnia wszystko się zaczęło. Nie mogłem opuścić terenu kopalni, więc spędziłem tam kilka dni. Pamiętam, jak żona przyszła i stała za płotem. Chcieliśmy się zobaczyć, porozmawiać. Oboje się baliśmy, bo przecież nikt nie wiedział, co może się stać. Niestety, do spotkania nie doszło, ponieważ ZOMO cofnęło moją żonę do domu. W strajku oczywiście brałem udział, jednak kiedy doszło do walki, udało mi się uchronić przed bezpośrednim starciem.

Widziałam czołgi, jadące na Wujka - Pani Radomiła
To był okres, kiedy przeprowadziłam się do Katowic z Wrocławia (latem 1981 roku). Byłam tutaj stosunkowo nowa. Pracowałam wtedy jeszcze we Wrocławiu na uniwersytecie. Dojeżdżałam tam z Katowic. 16 grudnia 1981 dobrze pamiętam. Panował wtedy straszny mróz, jechałam autobusem 37 do Katowic i widziałam czołgi, jadące na Wujka. Nikomu wtedy nie było do śmiechu, panowało poczucie zagrożenia.

Pamiętam strach w oczach i łzy - Pani Irena
W 1981 r. mieszkałam na Ligocie, ale mąż pracował na Wujku. Był tego dnia na kopalni, a ja z dziećmi pod bramą. Wyszedł zdrowy z tego wszystkiego. Potem wrócił na kopalnię, ale już nie na dół, a na sortownię. Pamiętam z tamtego grudnia strach, to było w oczach, i płacz. Kiedyś dziadek opowiadał mi, jak walczył w powstaniach śląskich i mnie się to, co się działo na Wujku, z powstaniem i wojną kojarzyło.

Mój kolega został ranny - Stanisław Kowal
Pracowałem wtedy na kopalni Wujek i byłem młodym górnikiem. Wraz z kolegami z pracy przygotowaliśmy się do strajku, który później przeobraził się w walki. Mój dobry znajomy został wtedy ranny. Nie lubię o tym mówić i wspominać tamtych czasów. Nie powinno do tego dojść. Ci górnicy nie powinni zginąć. Najbardziej denerwuje mnie to, że nadal nikt za to nie odpowiedział.

Byłem wtedy małym chłopcem - Andrzej Pajda
Rodzice nie pracowali na kopalni, jednak mieszkaliśmy niedaleko Wujka. Wszędzie było wojsko i spore zamieszanie. Nie rozumiałem, dlaczego. Bałem się, a rodzice mówili, że tam pracuje ich przyjaciel. Kiedy dowiedzieliśmy się, że na kopalni strzelali, mama zaczęła płakać. To było coś strasznego. Później okazało się, że pan Krzysztof nie ucierpiał w walkach z ZOMO.


Świece dymne, strzały, czołgi - Pan Kazimierz
Pracowałem na elektrycznym, byłem pierwszego i drugiego dnia strajku na kopalni. Trzeciego planista z inżynierem mówią: Kazik idź do domu, będzie gorąco. Kopcenie, świece dymne, strzały, czołgi - to widziałem. Od Miko-łowskiej pod bramę stali zomowcy. Wszystko zablokowane. Górnicy za płotem wrzeszczeli, a na zewnątrz prowokatorzy ich podburzali.

To były czasy, w których nie wiedzieliśmy, co robić - Pan Lucjan
Byłem uczestnikiem strajków, ale nie bezpośrednio, ponieważ miałem stanowisko pracy w innym punkcie kopalni. To były czasy, w których nie wiedzieliśmy, co robić i jak postępować. Oczywiście byłem za postulatami górników, ale czynnego udziału nie brałem. W tamtym czasie byłem kierownikiem ekspedycji.

Dzieci pytały się: Kiedy wróci tata? - Maria Górecka
Kiedy doszło do walk, byłam w domu z dziećmi i czekałam na męża. Nie był w domu od dwóch dni, a dzieci wypytywały o niego. Co miałam im powiedzieć? Że nie wiem, czy tata wróci z pracy? Po prostu milczałam. Starałam się zająć czymś dzieci, jednak całe zamieszanie dookoła nie dawało nam spokoju. To było coś strasznego. Na szczęście mąż wyszedł z tego cało. Pamiętam to jak dziś.

WSPÓŁPRACA: Kamila Rożnowska, Bartłomiej Wortolec

Justyna Przybytek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.