Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

22 godziny w oceanie

Krystyna Pohl, 18 listopada 2005 r.
Ponad 22 godziny spędził w Oceanie Atlantyckim steward, który wypadł ze statku "Pilica".

Uratowała go załoga amerykańskiego jachtu. Jako rozbitek powinien się znaleźć w księdze Guinnessa. Dotychczas nikt nie przeżył tyle czasu w morskim akwenie bez szalupy, koła ratunkowego, czy chociaż kawałka deski. W dodatku w rejonie pełnym rekinów.

Za wszelką cenę starał się utrzymać na powierzchni. Piekły oczy zalewane słoną wodą, słońce prażyło w plecy i ramiona. Stracił rachubę czasu. Nie wiedział ile godzin upłynęło od momentu, w którym doszło do wypadku. Błogosławił młodzieńcze lata, w których nauczył się dobrze pływać.

55-letni Ryszard S. był stewardem na statku "Pilica" należącym do Polskiej Żeglugi Morskiej. Masowiec z ładunkiem zboża płynął z Nowego Orleanu do Algierii. Wtedy, w czwartek 29 stycznia 2004 roku znajdował się w rejonie Wysp Bahama.

- W tym dniu sprzątałem magazynek gospodarczy - opowiada Ryszard S. - Zajęło mi to trochę czasu, a gdy poszedłem do kabiny po papierosy, zobaczyłem, że było już południe. Zdenerwowałem się, że nie nakryłem do obiadu. Szybko wróciłem do magazynku, zabrałem wiadro, w którym były odpadki i mydliny, i wyszedłem na pokład, aby zawartość wyrzucić za burtę. Wiem, że nie wolno, ale wszyscy tak robią. Była duża wilgotność powietrza i pokład był śliski. Wyrzucałem od strony rufy. Poślizgnąłem się, ale jeszcze wziąłem zamach i przeleciałem przez reling. Razem z wiadrem wypadłem za burtę.

Gdy wypłynąłem na powierzchnię, zobaczyłem odpływający statek. Krzyczałem ile sił w płucach i cały czas trzymałem to cholerne wiadro. Wypuściłem je i zacząłem płynąć. Paraliżował mnie strach, bo wiedziałem, że w tym rejonie jest pełno rekinów.

Pocieszał się, że na statku skończył się obiad, więc zaraz zauważą jego nieobecność i rozpoczną poszukiwania.

Na masowcu nieobecność stewarda zauważono dopiero w czasie kolacji. Przeszukano statek, ogłoszono alarm "człowiek za burtą" i rozpoczęto akcję poszukiwawczą na morzu. Ostatnią osobą, która widziała Ryszarda S. był kadet. Kwadrans po dwunastej minęli się na korytarzu.

Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński