Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

17 grudnia roku tego, stocznia wyruszyła na pałac Grubego. Szczecińska rewolta dzień po dniu

Michał Elmerych
Michał Elmerych
Skończyły się już lata 60. Lata - jak chciała władza i część społeczeństwa - małej stabilizacji. I to skończyły się nieco wcześniej niż z rzeczywistym końcem dekady.

Dokładnie dwa lata wcześniej, bo w marcu 1968 roku. To wówczas zdarzył się pierwszy po 1956 roku bunt społeczny. Jego motorem nie byli jednak robotnicy, ale młodzież.

- Młodzież akademicka została oszukana i sprowadzona przez wrogie socjalizmowi siły na fałszywą drogę. Siły te zasiały wśród studentów ziarna awanturniczej anarchii łamania prawa. Posługując się metodą prowokacji wzburzyły umysły części młodzieży. Parły do wywoływania starć ulicznych do przelewu krwi- grzmiał z mównicy podczas spotkania z warszawskim aktywem partyjnym Władysław Gomułka, I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Okazuje się, że gomułkowska wizja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej coraz bardziej różni się od tej, jaką ma społeczeństwo.

Udział polskich żołnierzy w tłumieniu Praskiej Wiosny budził złe skojarzenia. Rządząca ekipa z towarzyszem Wiesławem, czyli Gomułką i Józefem Cyrankiewiczem jako premierem nie radziła sobie też z gospodarką.

- Metody naszej działalności na froncie gospodarczym będą przyspieszać dalsze procesy reform, planowania i zarządzania - zapewniał premier.

Wprawdzie na pierwszych stronach ówczesnych gazet nie sposób znaleźć słowa kryzys, ale ludzie czuli go już za swoimi plecami. Władza również i starając się go zażegnać, postanowiła podnieść ceny przede wszystkim mięsa i jego przetworów. Krok ku przepaści został zrobiony.

ZOBACZ TEŻ:

W pierwszych dniach grudnia 1970 roku upadająca gospodarka zeszła jednak na moment na dalszy plan. Do Polski z pierwszą powojenną wizytą przyjechał bowiem kanclerz Niemieckiej Republiki Federalnej Willy Brandt. Szef rządu zachodnich Niemiec złożył wieniec pod Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Przyklęknął nawet przed pomnikiem Bohaterów Getta.

Polska opinia publiczna ten obrazek oficjalnie mogła zobaczyć dopiero po 1989 roku. Jednak Brandt przede wszystkim podpisał układ o normalizacji stosunków pomiędzy Polską Rzeczpospolitą Ludową a NRF. Granica na Odrze i Nysie po raz pierwszy została oficjalnie uznana przez stronę niemiecką. Chociaż doniosły w skali światowej, akt podpisania układu okazał się zupełnie nieistotny dla sytuacji w Polsce.

Zachwyty nad polityką zagraniczną ekipy Gomułki w żaden sposób nie mogły przykryć szarości tamtych dni. A właśnie tę szarość widzieli przede wszystkim ludzie w kraju. Z całą pewnością nie spodziewali się, co może zdarzyć się już za kilka dni.

11 grudnia 1970 roku, piątek

Do Wigilii Świąt Bożego Narodzenia pozostały niespełna dwa tygodnie, dokładnie 13 dni. Zachmurzenie duże, możliwa mżawka. Taką pogodę na ten dzień prognozowali synoptycy. Kiedy patrzy się na zdjęcia sprzed 50 lat, widać szare miasto. Nie ma w nim przedświątecznej radości, zamiast niej na twarzach ludzi zmęczenie.

- Przekazuję wam wszystkim serdeczne osobiste pozdrowienia od towarzysza Wiesława i od towarzysza Cyrankiewicza - mówią partyjni kacykowie na partyjnych spotkaniach.

Te słowa, tylko potęgują ten przejmujący obraz. Jutro rusza sprzedaż choinek - informuje szczecińska prasa. Tak, jakby dziennikarze na siłę próbowali przekonać, że już za chwilę, za moment wszystko będzie normalnie. Drzewka sprzedawane będą w kilkunastu miejscach, a ich dystrybucją zajmie się Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Opałem i Materiałami Budowlanymi. Za drzewko trzeba było zapłacić 35 zł. Dwumetrowa sztuczna choinka oferowana w szczecińskich sklepach mogła kosztować dziesięciokrotnie więcej niż żywe drzewka. A tymczasem w zaciszu gabinetów o 13.30 komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej, przy udziale kierownika administracyjnego Komitetu Wojewódzkiego PZPR prowadzi odprawę naczelników wydziałów Komendy Wojewódzkiej MO w sprawie zabezpieczenia akcji „Jesień 70”. Kryptonimem tym objęto działania mające zapobiegać niepokojom społecznym, po zaplanowanych na 13 grudnia podwyżkach cen przede wszystkim mięsa i jego przetworów.

- Konieczność tego kroku została naświetlona w liście Biura Politycznego do organizacji partyjnych - przekonuje Gomułka.

Milicja uruchamia specjalny węzeł łączności.

12 grudnia, sobota

Utrzymanie w Polsce jakiejkolwiek decyzji władz w tajemnicy jest rzeczą praktycznie niemożliwą. Tak też się stało z planowanymi podwyżkami cen. W jakiś sposób naród, a przynajmniej jego część, dowiedziała się o planach rządu i sekretariatu partii. Nieznana z imienia pani Andruszewska szyfruje przed południem depeszę do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Autorem jest komendant wojewódzki milicji w Gdańsku płk Roman Kolczyński, który melduje, że w związku z akcją „Jesień 70” po godzinie dziewiątej zaobserwowano w kilku miastach na terenie województwa wzmożony wykup niektórych artykułów spożywczych: cukier, mąka, smalec, przetwory mięsne, wódka, sól. Zjawiska te wystąpiły na terenie miast: Gdańska, Gdyni, Sopot, Lęborka, Tczewa, Kartuz, Kwidzynia. Zakłóceń porządku publicznego nie odnotowano. Naród miał nie wiedzieć, ale się dowiedział. Do Wigilii zostało dokładnie tyle samo dni, ile minęło od początku miesiąca - 12. Wieczorem w radiu i telewizji pojawił się komunikat o podwyżkach.

„Rada Ministrów na posiedzeniu w dniu 12 grudnia bieżącego roku podjęła uchwałę o zmianie cen detalicznych całego szeregu wyrobów. Nowe ceny detaliczne obowiązywać będą od dnia 13 grudnia bieżącego roku. Obniża się ceny detaliczne następujących grup, wyrobów średnio w procentach. Wyroby farmaceutyczne o 31%, lampy, tranzystory i części radiowo-telewizyjne. Jednocześnie zostają podwyższone ceny następujących grup, artykułów średnio w procentach. Mięso i przetwory mięsne o 17,6%, w tym mięso wołowe o 19,1%, mięso wieprzowe o 16,9%, słonina o 11,1%, smalec o 33,4%...”

13 grudnia, niedziela

Od sobotniego wieczora wszystko jest już jasne.

„Obniża się ceny detaliczne następujących grup, wyrobów średnio w procentach papa asfaltowa o 26,6%. Jednocześnie zostają podwyższone ceny następujących grup artykułów średnio w procentach: przetwory mięsne o 18%, podroby o 14%...”

Niedzielne wydanie organu Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej „Trybuna Ludu” drukuje sążnisty komunikat z wyszczególnieniem wszystkich zmian.

- Dotychczasowe ceny na znaczną większość artykułów żywnościowych nie pokrywały kosztów ich produkcji, a nawet w poszczególnych przypadkach nie pokrywały kosztów skupu samych płodów rolnych - tłumaczy spiker na antenie Polskiego Radia.

O 7. 30 na biurko dyżurnego ministra spraw wewnętrznych trafia szyfrówka ze Szczecina, podobna jak dzień wcześniej z Gdańska. Opis sytuacji w województwie szczecińskim. Informacja o tym, że poprzedniego dnia społeczeństwo wykupywało artykuły spożywcze, a w mieście pojawiły się wrogie napisy: „Precz z Gomułką”, „Precz z okupacją bolszewików”, „Śmierć czerwonej burżuazji”. Nie tylko Szczecin, ale i inne miasta protestują przeciwko aroganckiej, wprowadzonej na kilkanaście dni przed świętami w okresie wzmożonych zakupów, podwyżce. Po południu w Elblągu na szybie sklepu mięsnego pojawia się napis „Gdzie jest smalec precz z socjalizmem”.

14 grudnia, poniedziałek

„Uchwała Rady Ministrów o zmianie cen detalicznych artykułów żywnościowych i przemysłowych jest posunięciem o wielkiej doniosłości dla dalszego rozwoju gospodarczego Polski. Zmiany cen dotyczą większości towarów powszechnego użytku, przy czym, jak wynika z komunikatu, podwyżką objęte są przede wszystkim artykuły żywnościowe, zaś obniżką artykuły przemysłowe” - tłumaczy podwyżkę szczecińska prasa.

Podwyżkę o 1/3 ceny smalcu Polacy mieli uznać za krok o wielkiej doniosłości dla dalszego rozwoju gospodarczego. Nie uznali.

- Jeśli obniżki cen przyjmowane są przez społeczeństwo z zadowoleniem, to podwyżki są niepopularne - stwierdza odkrywczo Gomułka.

Z Choszczna nadeszła informacja, że na terenie miasta dokonany został wrogi napis na parkanie szkoły. „Precz z podwyżką precz z Gomułką chuje pierdolone”.

Wrogie napisy to był jedynie wstęp. W Gdańsku robotnicy Stoczni imienia Lenina wyszli z zakładu śpiewając Międzynarodówkę i hymn Gwardii Ludowej. Pochód dotarł pod Komitet Wojewódzki PZPR.

„Sekretarza wyprowadzić tyłem, nawet kosztem rozpieprzenia komitetu” - słychać polecenia na zachowanych milicyjnych taśmach.

Robotnicy przejmują radiowóz z aparaturą, nagłaśniającą proklamują strajk i zwołują się na następny dzień w tym samym miejscu.

Godzina 18:15, Gdańsk. Demonstranci atakują Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Próbują podpalić budynek. Zostaje spalona drukarnia w suterenie.

„Rozwijaj działanie, bo rozpierdolą komitet…” - rozkazują milicjanci ze sztabu milicjantom broniącym komitetu.

Do obrony zostają skierowane dodatkowe oddziały milicji i wojska.

„Dojedzie jeszcze stu żołnierzy. Zrobią szpaler i przejdzie pierwszy” - komendy są proste.

Tłum zostaje wyparty. Do 23 trwają zamieszki w całym mieście.

15 grudnia, wtorek

„Stały naprzeciw siebie dwa fronty. Front tłumu wołający: chleba, sprawiedliwości. A po drugiej stronie bariery opancerzona milicja” - wspomina świadek gdańskich wydarzeń.

„Chcemy chleba”, „żądamy starych cen”, „żądamy podwyżki zarobków” - pod takimi hasłami i z takimi okrzykami wychodzą na ulicę robotnicy Trójmiasta. Przed ósmą, kiedy tłum szturmuje budynek Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Gdańsku, padają pierwsze strzały.

„Słychać strzały z broni krótkiej. Słychać strzały z broni krótkiej” - meldują oddaleni od centrum akcji milicjanci.

O dziewiątej najwyżsi partyjni i państwowi decydenci spotykają się z pierwszym sekretarzem PZPR Władysławem Gomułką. Omawiane są plany użycia wojska i milicji w poszczególnych miastach Wybrzeża. Ostateczne decyzje zatwierdza ustnie Gomułka na mocy niepisanego autorytetu partyjnego.

- Drogę do tego celu, wskazuje i wytycza partia. Nasz Komitet Centralny - zwykł mawiać towarzysz Wiesław.

Chodzi o użycie broni w przypadku podpalania czy niszczenia obiektów publicznych i atakowania mundurowych. Na Wybrzeżu wprowadzony zostaje stan wojenny, a w Gdańsku godzina milicyjna.

„Paragraf pierwszy, punkt pierwszy: wprowadza się na terenie miast Gdańska, Gdyni i Sopotu zakaz opuszczania mieszkań w godzinach od 18 wieczorem do 5 rano. Punkt drugi: zabrania się gromadzenia w miejscach publicznych bez względu na porę dnia” - ogłasza radiowy spiker.

Popołudniu jednostki MO otrzymują zarządzenie 0108 Ministra Spraw Wewnętrznych określające warunki użycia broni.

O dziewiętnastej telewizja emituje wystąpienie wicepremiera Stanisława Kociołka. Potępiające wystąpienia robotnicze.

„Stało się tak, że w Gdańsku spalone zostały obiekty o publicznym przeznaczeniu, że zniszczono i splądrowano dziesiątki sklepów. Na ulicach był rozbój i były napaści. Poranieni zostali, niektórzy ciężko i są w beznadziejnym stanie funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej, ormowcy, żołnierze i oficerowie Wojska Polskiego. Są 33 ciężkie obrażenia, jest 5 zgonów. Bandy. Bo inne określenie jest tu za słabe. Czynnie, agresywnie i napastliwie przeciwstawiały się działaniom tak ludzkim i powszechnie zrozumiałym, jak gaszenie pożarów, ratowanie ludzi, którym groziła śmierć w ogniu, udzielanie pomocy poranionym”

Demonstrują robotnicy w Gdyni i Elblągu. W Szczecinie względny spokój.

16 grudnia, środa

W Trójmieście wrze.

„Zamieszki zostały wykorzystane przez elementy chuligańskie i niszczycielskie” - donosi radio.

Do Gdańska wkraczają oddziały pancerne, które obsadzają obiekty użyteczności publicznej. Redę gdańską blokują cztery okręty marynarki wojennej. A w szczecińskiej prasie?

„Każde odchylenie na szalach równowagi rynkowej to sygnał, że w gospodarce zarysowują się wyraźne nieprawidłowości. Wśród nich niepoślednie miejsce zajmuje właśnie układ cen, które w myśl zasad rachunku ekonomicznego powinny uwzględniać rzeczywiste koszty produkcji oraz stosunek podaży towarów do faktycznego zapotrzebowania. Jeśli są niższe od rzeczywistych kosztów produkcji, to straty z tego tytułu trzeba pokrywać z budżetu państwa i rosną one wprost proporcjonalnie do popytu” - piszą dziennikarze.

- Mimo deficytowych ceny na chleb, kasze makaron i mąkę. Spożycie tych artykułów nie tylko nie wzrastało, lecz nawet nieznacznie się zmniejszyło w ostatnich latach - tłumaczy Gomułka.

Próba racjonalizacji tego, co się stało, jest co najmniej naiwna. Trudno uwierzyć, żeby dziennikarze nie mieli świadomości tego faktu… Chociaż… może rzeczywiście. Przed szóstą rano nadany zostaje szyfrogram do dyżurnego gabinetu ministra spraw wewnętrznych o sytuacji na terenie województwa szczecińskiego dotyczący akcji „Jesień ‘70”. Ocena: ogólny spokój i bez zakłóceń.

W Moskwie zapadła decyzja, że czas Gomułki minął. W Polsce ma nastąpić zmiana warty. Informację tę wicepremierowi Piotrowi Jaroszewiczowi przekazuje Aleksiej Kosygin - sowiecki premier.

17 grudnia, czwartek - przed południem

„ W Gdańsku spokój, a w Gdyni jest proszę ciebie draka” - melduje milicja z Trójmiasta ministrowi w Warszawie.

Od rana w stolicy nie milkną telefony. Niektóre trójmiejskie stocznie zawiesiły pracę, ale robotnicy nic o tym nie wiedząc, pojechali do zakładów. O szóstej ze Szczecina wychodzi szyfrogram do dyżurnego gabinetu ministra spraw wewnętrznych. W województwie szczecińskim akcja „Jesień’ 70” przebiega bez zakłóceń. Jest spokój. O tej samej godzinie przez stacji SKM Gdynia Stocznia tłum napiera na pojazdy wojskowe. Pada strzał armatni z czołgu, oddziały milicji i wojska otwierają ogień.

„Kurwa jego mać, no. A ilu jest tam zabitych i rannych? A ta, to takie tajemnice są. Tajemniczy jesteście, cholera. Rozumiem. Dobra, to zadzwoń potem, bo teraz zajęty jesteś i nie możesz mówić” - warszawski sztab próbuje dowiedzieć się, co naprawdę się wydarzyło.

Według ustaleń prokuratury śmierć poniosło 10 osób.

„O dziesiątej będzie wiec na stoczni szczecińskiej” - informuje ministerstwo Szczecin.

Trzy godziny później w Szczecinie już nie jest spokojnie. Zaczyna się wiec w stoczni remontowej „Gryfia”. Godzinę później wiecuje już Warski, czyli szczecińska stocznia. O 10 45 stoczniowcy wychodzą na ulicę. Ministerstwo rozmawia ze szczecińską milicją

„ - Wkroczyć i rozpędzić dopóki jest mała grupa, bo się potem oblepi i będzie parę tysięcy.

- Tak jest, towarzyszu ministrze

- Zrób to bardzo energicznie, żeby się Gdańsk nie powtórzył”.

Kierownik sztabu płk Szymon Karpik wydaje podpułkownikowi Lucjanowi Ligęzie polecenie użycia sił ZOMO i zatrzymania grupy osób, która wyruszyła ze Stoczni Szczecińskiej imienia Warskiego. Ppłk Lucjan Ligęza ma rozbijać, rozpraszać oraz zatrzymywać wszystkich, którzy są w stoczniowych kaskach.

Stoczniowcy chcą iść w kierunku Wojewódzkiej Rady Narodowej. Milicja ma uderzyć na tłum przed Wałami Chrobrego. Przed bramą Stoczni Szczecińskiej imienia Warskiego gromadzi się około 100 osób, a na zewnątrz bramy około 2000. Samochody przed stocznią i tramwaje są zatrzymywane, wykonywane są na nich białą kredą napisy o treści „strajk”, po czym zostają puszczone w trasę. W rejonie Teatru Polskiego do tłumu przyłącza się kolejna grupa osób. Rozpoczyna się szczeciński krwawy czwartek.

„Wyszli ze stoczni. Idą w kierunku śródmieścia. Zaraz dostarczę plan szczegółowy Szczecina…

- Mapę Szczecina daj nam…

- No właśnie melduję … Już dostarczam”

Wiceminister Spraw Wewnętrznych gen. Tadeusz Pietrzak wyraźnie zainteresował się Szczecinem.

17 grudnia, czwartek południe

Milicja nie próżnuje.

„Rozpędzono w pobliżu Rady Narodowej, przesunięto się w inne miejsce. Ponieważ nie mieliśmy środków chemicznych doszło do walki po prostu wręcz” - melduje Szczecin do Warszawy.

Rozbicie tłumu zajmuje milicjantom dziesięć minut. Pluton funkcjonariuszy MO zostaje wycofany z Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Otrzymuje rozkaz dołączenia do 5. Kompanii kapitana Władysława Słowika w celu wspólnego działania i wsparcia w rejonie Teatru Polskiego. Część tłumu wycofuje się w kierunku Famabudu. O 12.30 przerywa pracę załoga Stoczni Remontowej „Parnica”.

„Wyszli na tę ulicę Gdańską. Jaka siła, jeszcze nie dali” - oficer dyżurny w Warszawie informuje wiceministra.

Zarządzone zostaje zamknięcie dla ruchu drogowego ulicy Gdańskiej. Robotnicy wydali bitwę milicji na ulicy Dubois.

„Atakują MO kamieniami” - kolejny milicyjny meldunek

Kompania podpułkownika Lucjana Ligęzy potrzebuje wsparcia i melduje o wycofaniu się wobec zagrożenia przez tłum z dwóch stron. Zgłoszone zostanie zapotrzebowanie na środki chemiczne dla Kompanii. Minister decyduje:

„ - Jest tam Michał?

- Jest.

- Powiedz mu: 10 tysięcy środków specjalnym samolotem do Szczecina”

Tłum demoluje ulicę Dubois. W związku z brakiem środków chemicznych jednostki MO stopniowo wycofują się. Zgłoszenie podpalenia milicyjnej nysy. Wysłana zostaje straż pożarna.

„ - Towarzyszu ministrze, w wyniku walki wręcz i starcia się tłumu podpalono nam jeden samochód” - melduje Szczecin.

W kierunku ulicy Ludowej promami przeprawia się załoga stoczni rzecznej i stoczni remontowej „Gryfia”. Sztab w Szczecinie zarządza zablokowanie ulic Starzyńskiego, Matejki i Malczewskiego przy parku Żeromskiego w kierunku ulicy Dubois. 5. Kompania zgłasza wycofywanie się z rejonu ulicy Dubois wobec przewagi tłumu i groźby otoczenia. Tłum atakuje! W alei wyzwolenia przed sklepem mięsnym zebrało się około trzydziestu osób. Ze stoczni remontowej „Gryfia” wychodzą ludzie i idą w kierunku stoczni Warskiego. Muszą iść piechotą, bo nie kursują tramwaje. na ulicach Szarotki i Malczewskiego rany odnoszą milicjanci. Przy ulicy Firlika rabowane są sklepy, płonie kolejny samochód milicyjny. Na ulicy Parkowej podpalona zostaje placówka ORMO na ulicy Swarożyca leży ciężko ranny milicjant. Do akcji skierowane zostają transportery SKOT. Minister dopytuje:

„ - Ale wozy pancerne z wojskiem czy z milicją?

- Bez wojska, one zostały wypuszczone puste, teraz dołączyła milicja i działają wspólnie…

- Rozumiem, ale to są te sześć, które dostaliście do dyspozycji.

- Tak jest.

- Rozumiem.”

Pod Komitetem Wojewódzkim w Szczecinie jest już około 15 tysięcy osób. Szczecin melduje, minister dopytuje.

„- Mamy sześć kompanii milicji zmobilizowanych i te sześć kompanii w tej chwili działa.

- A ORMO macie?

- Mamy. Batalion. Ale on jest wykorzystywany przez dyrekcję stoczni, bo tam sport i razem z dyrekcją z aktywem partyjnym czuwa nad porządkiem w stoczni”.

17 grudnia, czwartek popołudnie i wieczór

W gmachu Komitetu Wojewódzkiego PZPR kamieniami wybijane są szyby, a w jego stronę rzucane są także butelki z benzyną. Komitet, areszt śledczy, telewizja i konsulaty zabezpieczone są przez wojsko.

„Na razie działamy w Szczecinie bez ognia” - minister przekazuje komuś bieżące informacje.

Tłum opanowuje plac Hołdu Pruskiego.

14. 35 Komitet płonie.

„Pali się gmach KW, garaże. Pracownicy KW wyszli tylnym wyjściem także nikogo nie ma w gmachu. Straż pożarna została dopuszczona i bierze udział w akcji” - Warszawa dostaje najświeższe informacje

.

Na ulicy Staromłyńskiej stoi samochód i rozdaje benzynę. Podpułkownik Lucian Ligęza ma natychmiast uderzyć na tłum w kierunku Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Tłum wdziera się jednak do siedziby KW PZPR. Rozkaz zostaje odwołany, a siły mają być skoncentrowane na ulicy Starzyńskiego.

„- Atak na komendę wojewódzką? Tak.. dużo tam jest?

- Jest sporo takich wyrostków i atakują kamieniami.

- Kamieniami? Kamieniami to jeszcze pół biedy”.

Komenda wojewódzka Milicji Obywatelskiej zostaje podpalona oraz zaatakowana kamieniami i butelkami z benzyną. Wciąż płonie Komitet i Księgarnia opodal.

„ - Nie dajcie się do cholery w tej komendzie, jak Boga kocham.

- Zrobimy wszystko…

- Słusznie ja tam hałas słyszę nielichy. Hałas tam słychać.

- Nie rozumiem…

- Co tam za hałas słyszę?

- No to ci demonstranci rzucają kamieniami, bo ja tu od frontu jestem.

- Aha, to od frontu jesteście? To szafę wstawcie w okno”.

Padają pierwsze strzały pod komendą milicji, siedzibą Prokuratury Wojewódzkiej oraz Wojewódzkiego Aresztu Śledczego.

W Szczecinie trwają walki.

Tymczasem w Warszawie Władysław Gomułka przestrzega współtowarzyszy, że jeśli wejdą wojska radzieckie, wówczas rząd i PZPR nie będą miały żadnego autorytetu. Wówczas nic nie będziemy warci.

Przed dziewiętnastą sytuacja przed KW zostaje opanowana przy pomocy wojska. Rabowane są sklepy przy placu Lotników, ulicy Krzywoustego i alei Wyzwolenia. Płonie fragment budynku Prezydium Miejskiej Rady Narodowej przy placu Dzierżyńskiego i stołówka przy Małopolskiej. Jest wieczór. Po dwudziestej pierwszej podpułkownik Bernard Wojciechowski melduje, że do godziny 21:10 aresztowano 110 osób. W komendzie miejskiej Milicji Obywatelskiej znajduje się 63 mężczyzn i 12 kobiet.

Godzinę później komendant wojewódzki milicji Obywatelskiej płk Julian Urantówka wydaje dyspozycje, aby przesłuchać rannych w szpitalach. Miasto podzielone zostaje na rejony i sektory, które bronione będą przez pułki Wojska Polskiego.

„W zawiązku z tą sytuacją zamykam jednostronnie ruch graniczny w Kołbaskowie i Świnoujściu” - zapada ministerialna decyzja.

18 grudnia, piątek

„W Szczecinie się uspokoiło. Aresztują, rozpraszają resztę gówniarzy. Częściowo tylko spalił się Komitet, częściowo. Dom Związków Zawodowych w części ugaszono tam. Kawałek tylko Komendy, ale w części administracyjnej bez użycia broni rozwalono to. Niemniej w wyniku wejścia kolumny wojskowej to jak medytuję w tej Urantówka… No wiesz, tłumy kolumna przeszła stwierdzono sześciu ludzi, no zabitych po prostu” - minister już wie, że i w Szczecinie były ofiary.

Poprzedniego dnia nie ukazał się numer szczecińskiej popołudniówki. W „Kurierze” z 18 grudnia próżno szukać informacji o tym, co wydarzyło się w Szczecinie. Chociaż dziennikarze szturm na komendę milicji musieli widzieć z okien, a na plecach czuć żar palącego się Komitetu Wojewódzkiego partii. Minister po raz kolejny dopytuje.

„ - Trochę się nadpaliło tego komitetu.

- No towarzyszu ministrze, ale…

- Budynek komendy też sfajczył się…

- Ja chciałem dwa samochody skierować do komendy milicji . No to jeden samochód to ci wywrócili i z tego nasypu w dół do góry nogami pożarniczy wóz.

- Pożarniczy…

- A drugi znów bardzo zniszczyli i tych ludzi pobili, cholera.

- Cholera”.

Zamiast informacji o tym, co działo się za ścianą są informacje o zajściach w Gdańsku. Cztery i trzy dni temu. „Zajścia wywołali awanturnicy i wichrzyciele”.

W Szczecinie powoli opada mgła powstała z mieszanki gazów bojowych i pożarów. Załogi Stoczni Szczecińskiej imieniem Warskiego, Stoczni Remontowej „Gryfia”, Famabudu i Fabryki Mechanizmów Samochodowych „Polmo” nie przystępują do pracy.

„- Tam było nowe strzały.

- Tak?

- Nowa salwa była.

- A to tego nie znam.

- Są ranni. Są zabici i ranni.

- Tego nie znam.

- Przy bramie kolejowej. Przy wyjściu ze stoczni. Była salwa i są zabici i ranni. Teraz rozmawiali ze Szczecinem i podawali” - do Warszawy dotarła już informacja ze Szczecina. Minister jest zaskoczony.

Chociaż Stocznia jest zablokowana i tak do miasta wychodzi około tysiąca osób.

„- Sprawa taka. W Szczecinie jest bardzo ciężko, od samego rana wyszedł. W stoczni Warskiego podpalili magazyny, rabują. Wyszło Polmo. Proszę ciebie, włażą na transportery wojskowe. Proszę ciebie stocznia też wychodzi. Komenda już zaczyna być oblegana, a wczoraj jak wiadomo ledwie się utrzymali. Jest niezbędna potrzeba oddaj Piłę i skieruj w kierunku Szczecina” - rozkazy z Warszawy są jasne.

Około dziewiątej następuje kolejny szturm na komitet partii. Tym razem to portowcy z Łasztowni i z Ewy. Pracownicy Polmo idą w pochodzie do centrum. W rejonie skrzyżowania placu Żołnierza Polskiego z aleją Niepodległości wojsko używa broni na postrach w obronie komitetu partii.

Wysłane zostają dodatkowe siły w postaci kompanii czołgów i baterii do ochrony Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Druga bateria skierowana zostaje na wsparcie Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Delegat do spraw specjalnych płk Markowski ma dzwonić do Warszawy do generała Tadeusza Tuczapskiego.

„U nas bez zmian. To znaczy chuligani siedzą, uczciwi ludzie śpią, a robotnicy strajkują”. „U nas bez zmian. To znaczy chuligani siedzą, uczciwi ludzie śpią, a robotnicy strajkują”.

Po południu stoczniowy radiowęzeł opanowuje Komitet strajkowy, który apeluje do wojska i milicji. Robotnicy nie chcą wychodzić na zewnątrz, tylko pertraktować. O czternastej robotnicy w Stoczni Szczecińskiej imienia Warskiego wybierają 10 osobowy komitet strajkowy. Proklamowany jest strajk okupacyjny. 6 godzin później przedstawiciele 10 zakładów podejmują decyzję o utworzeniu ogólnomiejskiego komitetu strajkowego. Do strajku przyłączają się kolejne zakłady.

19 grudnia, sobota

„Nie żyje tylko jeden żołnierz, Nie wiadomo co to jest, prawdopodobnie samobójstwo” - informacja o śmierci Stanisława Nadratowskiego trafia do ministerstwa.

Zostaje wydane zalecenie, aby ludziom udającym się do stoczni nie przeszkadzać i nie blokować wejść. Nie podlegają blokadzie statki białej floty, które przewożą ludzi do pracy w Stoczni Szczecińskiej imienia Warskiego i Stoczni Remontowej Gryfia. W stoczni remontowej Parnica pojawia się hasło „Strajk okupacyjny”.

„Ja myślę, że oni nie wyjdą. Dopiero po plenum” - władza snuje przypuszczenia.

Nocna zmiana w Hucie Szczecin nie wychodzi z pracy. Pierwszy oddział nie przystępuje do pracy w Wiskordzie. Fabryka Mechanizmów Samochodowych Polmo nie pracuje, Fabryka Kabli Załom nie dowozi ludzi do pracy. Port dowozi ludzi własnymi autobusami. Są kolejne hasła w Stoczni Szczecińskiej imienia Warskiego. „Dobro PRL najświętszym naszym obowiązkiem”. „Krew przelana przez robotników nie pójdzie na marne”. „Popieramy klasę robotniczą Wybrzeża”. „Głodny robotnik to nie chuligan”. Hydroma strajkuje w Fabryce Konserw Rybnych przy ulicy Dębogórskiej strajkuje 500 osób. Warsztaty Naprawcze Taboru Kolejowego nie przystępują do pracy. W Warskim kolejne hasło brzmi „Strajk, tak wandalizm nie”

„Nasze żądania. My robotnicy stoczni imienia Adolfa Warskiego i Szczecińskiej Stoczni Remontowej w pełni solidaryzujemy się z robotnikami Wybrzeża i wysuwamy następujące postulaty. 1. Żądamy ustąpienia CRZZ. 2. Domagamy się utworzenia apolitycznych związków zawodowych podległych klasie robotniczej. 3. Żądamy obniżki cen artykułów żywnościowych do poziomu z dnia 12 grudnia 70 roku” - postulaty zostają odczytane przez stoczniowy radiowęzeł.

Robotnicy blokują wejście do budynku administracyjnego. Nie podejmują pracy: Zakłady Mięsne i Przedsiębiorstwo Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich „Gryf”.

Pojawiają się plotki, że stoczniowcy zagrozili zatrudnionym tam podpaleniem, gdyby ci podjęli pracę. Z zajezdni przy ulicy Klonowica wyjeżdżają pojazdy z załogą i transparentami: „Wojsko do koszar”.

„ - Jak w Szczecinie?

- Strajkują.

- Siedzą w stoczni?

- Siedzą. Komunikacja też jeszcze nie bardzo pracuje”

W Warszawie Gomułka chory opuszcza posiedzenie Komitetu Centralnego, chociaż szły mu już na pomoc wojska obrony wewnętrznej.

20 grudnia, niedziela

Wciąż z krajowych mediów nie można się dowiedzieć, co wydarzyło się w kraju. W Szczecinie zatrzymane zostają dwa samochody rozwożące prasę i papierosy dla Ruchu. Kierowcy nie chcieli zamazywać namalowanych przez robotników haseł, które łamały blokadę informacyjną narzuconą przez władzę. Kierowcy twierdzą, że z tymi hasłami kazał im wyjechać dyrektor…

Na polecenie dowództwa dywizji płk. Wróblewski zaleca żołnierzom przepuścić do Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej delegację Stoczni Szczecińskiej imienia Warskiego Jadącą na pertraktacje wchodzili do Urzędu Wojewódzkiego.

- Jak żeśmy wchodzili do Urzędu Wojewódzkiego, tam stały czołgi. Dużo czołgów tam stało. I oficerowie oddali nam honory. Ja do kogoś mówię, wiecie co? To nie jest taka straszna sprawa, o ile oficery nam oddają honory, to znaczy, że problem jednak tkwi głębiej - wspomina jeden członków delegacji.

Po godzinie szesnastej I Sekretarzem Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej zostaje Edward Gierek.

- Stwierdzić musimy, że niestety gdzieś w połowie lat 60-tych po IV zjeździe coraz bardziej zaczął dawać znać o sobie kryzys w kierowaniu partią i państwem - mówi w pierwszym wystąpieniu.

Stoczniowcy negocjują na Wałach Chrobrego. Pojawia się informacja o opracowaniu komunikatu porozumiewawczego Komitetu Strajkowego z miejscowymi władzami. Zawierającym 16 punktów, w którym zostały wysunięte postulaty wymagające decyzji władz centralnych. Odpowiedź będzie podana do wiadomości w ciągu 3, 4 dni. Strajk zostaje zakończony.

„- Radiowęzeł stoczniowy…

- O rany…

- Podaje, że to jest komunikat nieprawdziwy. Czy to jest prawda?

- Dzwonię, no rany boskie, dzwonię” - władze giną w informacyjnym chaosie.

W telewizji o dwudziestej przemawia Edward Gierek.

- Towarzysze i obywatele. Rodacy. W dniu dzisiejszym Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej powierzył mi obowiązki pierwszego sekretarza. Zwracam się więc do was w imieniu partii. Zwracam się z gorącym apelem. Do wszystkich polskich robotników, do wszystkich ludzi pracy wyciągnijmy razem wnioski z bolesnych doświadczeń ostatniego tygodnia.

21 grudnia, poniedziałek

Niedzielna informacja okazała się nieprawdziwa. Strajk w stoczni trwa.

„Tu mówi Szczecin. Tu mówi Szczecin. Jak się dowiadujemy dzisiaj szereg dalszych zakładów nie pracowało normalnie”

O poranku w Famabudzie nadal widoczne są hasła na budynkach. W rejonie zakładu stoją pikiety. W Przedsiębiorstwie Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich Gryf też stoją warty robotnicze. Delegacja jest w Stoczni Szczecińskiej imienia Warskiego. Pracownicy zakładów, które przerwały normalną działalność, jak na przykład Warski, dają wyraz swoim postulatom w widniejących na transparentach sformułowaniach „strajk ekonomiczny, a nie polityczny”.

W Hucie Szczecin odbywa się masówka. Po 7 rano port jest zablokowany przez pikiety. Strajk w papierni Skolwin zostaje przerwany. Na Zakładach Odzieżowych Odra wisi hasło „żądamy 30% podwyżki. Popieramy pracowników stoczni”. Na Zakładach Energetycznych przy Malczewskiego: „popieramy stoczniowców, pracujemy dla ludności”.

Dzięki temu organizm miejski funkcjonuje normalnie. W placówkach służby zdrowia, w placówkach zaopatrzenia i usług, w mieszkaniach jest światło, woda i gaz. Działa centralne ogrzewanie.

O 9.30 Warski ponownie wystawia pikiety. Na przejeżdżających tramwajach wypisywane są hasła: „ obywatele Szczecina. Strajk trwa. Nadal popierajcie nasze żądania”.

W regionie też nie jest spokojnie. Strajk w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Stargardzie Szczecińskim. Widać plakaty o treści: „30% podwyżki płac, obniżka cen, rzetelna informacja, bieżąca ochrona pracujących kobiet”

„Z zebranych przez naszych reporterów informacji możemy z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że rodziny między innymi stoczniowców nie mają powodów do obaw o swoich najbliższych” - informuje rozgłośnia Polskiego Radia.

Przed jedenastą wieczorem dowódca ZOMO otrzymuje polecenie demonstrowania sił w rejonie Stoczni Szczecińskiej imienia Warskiego. Przed północą w obrębie bramy głównej ustawia się szpaler stoczniowców w ilości około 80 osób w rejonie bramy kolejowej około 20 osób. W obu miejscach panuje spokój.

22 grudnia, wtorek

2 dni do Wigilii Świąt Bożego Narodzenia. Przed dziesiątą nad Szczecinem pojawiają się helikoptery. Na ulice lecą z nich ulotki wzywające do przerwania strajku. W tym czasie pracownicy Warskiego wychodzą już z zakładu.

- Władze bardzo sprytnie przeciągnęły do świąt, wiedząc, że no święta Bożego Narodzenia bez rodziny to są żadne święta. No i zdawali sobie z tego sprawę, że ludzie na święta i tak będą chcieli wyjść i wychodzili - wspomina jeden ze stoczniowców.

Do dziś trwa dyskusja, czy strajk został wówczas zakończony, czy jedynie zawieszony.

- To był błąd, że daliśmy się tak wymanipulować. Ja grudzień bym potraktował dzisiaj, że to był następny krok do demokracji - dodaje inny z pracowników Warskiego. W papierni Skolwin, Hucie Szczecin i zakładach rybnych straż przemysłowa obejmuje swoje stanowiska.

- Wiele statków rybackich czeka na rozładowanie. Czy pan myśli, że w najbliższym czasie te zaległości, które powstały w ciągu tych kilku dni, zostaną przez załogę Gryfa odrobione? - pyta reporterka.

- Uważam, że powinny być. Są na to szanse, no jak najbardziej - odpowiada pracownik.

Na budynku przy ulicy Światowida widnieje napis MO = SS. Napis nakazano usunąć. Późnym popołudniem ppłk Jerzy Kaszarek informuje, że zakończyły się rozmowy między przedstawicielami Komitetu Strajkowego a kierownikami zakładów i przedstawicielami Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Załogi powiadamiane są o wynikach rozmów. W świat płynie komunikat: w Szczecinie spokój. Szczecin pracuje.

Bądź na bieżąco i obserwuj:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński