Rywalizacja o miejsce w bramce Pogoni miała się toczyć pomiędzy Krzysztofem Pilarzem a Słowakiem Borisem Peskoviciem. Miała, bo już się nie toczy. Pilarz został wypożyczony na półtora roku do lidera II ligi GKS-u Bełchatów.
Zdaniem trenera Pogoni Bohumila Panika wcale nie stało się źle.
- Jeżeli jest dwóch dobrych bramkarzy, to jeden z nich będzie musiał siedzieć na ławce rezerwowych i marnować swój talent. To wcale nie jest dobre - twierdzi.
Nie wiadomo, na ile to jednak tylko dobra mina do złej gry. Odejście Pilarza bez wątpienia oznacza osłabienie zespołu. Tym bardziej, że jeszcze miesiąc temu Panik mówił co innego:
- Czuję się jak trener Liverpoolu Benitez. Ten ma dwóch świetnych bramkarzy: Dudka i Kirklanda. Ma komfort pracy. Nie boi się o kartki, czy kontuzje.
Pytany o zmiany kadrowe, które niekoniecznie dzieją się za jego przyzwoleniem, Panik uchyla się od komentarza. - Takie jest życie - mówi filozoficznie. Trudno jednak przypuszczać, by szkoleniowiec był szczęśliwy, że przesunięto mu do rezerw Olgierda Moskalewicza. Podobnie jest z Pilarzem.
Przejście Pilarza z Pogoni do GKS-u to zysk finansowy dla Pogoni i samego piłkarza. Portowcy zyskali dopływ gotówki za wypożyczenie (choć Dawid Ptak nie chciał się zgodzić na transfer definitywny, czego chciał prezes Bełchatowa), a Pilarz będzie miał udział w astronomicznych premiach drugoligowca.
Jesienią GKS płacił piłkarzom 120 tysięcy złotych za każde ligowe zwycięstwo. Do tego dochodzą kwoty kontraktowe oraz premia za ewentualny awans.
Żal zostawiać kibiców
Rozmowa z Krzysztofem Pilarzem
w papierowym wydaniu "Głosu".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?