Już sam debiut Milara w barwach Pogoni zaskarbił mu sympatię fanów. W sezonie 2004/05 Urugwajczyk na boisku pojawił się w 3. kolejce. A dokładniej w 58. minucie prestiżowego spotkania z Lechem Poznań. Portowcy wygrali u siebie 3:1, a ostatniego gola w 90. minucie strzelił właśnie Milar. Pokonał bramkarza i pobiegł cieszyć się razem z kibicami.
Tak strzelał Milar
Takich "cieszynek" widzieliśmy w jego wykonaniu sporo. Niektórzy piłkarze mają już z góry zaplanowane radości po golach. U Urugwajczyka przebiegało to zawsze bardzo naturalnie. Podobnie też wyglądała jego gra. Drybling w prawo, później w lewo, nieszablonowy strzał. Milar należał do grona latynoskich zawodników, którym futbol ciągle sprawiał ogromną radość.
Przez półtora roku w Pogoni zaliczył 46 meczów i zdobył 15 bramek. Wcześniej w Polsce grał także dla ŁKS Łódź, ale to w Szczecinie wyrósł na jedną z gwiazd ekstraklasy. Nie udało się go zatrzymać w Pogoni na dłużej. Po odejściu z Polski grał już tylko dla brazylijskiego Grêmio Esportivo Brasil i to właśnie w tym klubie spotkała go tragedia.
- W autobusie każdy był wesoły, żartowaliśmy i śmialiśmy się, w końcu wygraliśmy mecz. Wszystko stało się niespodziewanie. Wypadliśmy z drogi na zakręcie i stoczyliśmy się 60-70 metrów w dół. Ratowaliśmy się sami. Claudio nie mogliśmy już pomóc – sięga pamięcią Edenilson Bergonsi, obecnie zawodnik bułgarskiego klubu Pirin Błagojewgra, a kilka lat temu próbujący dostać się do Pogoni przez testy. Wspomnienia Brazylijczyka cytuje Edi Andradina w rozmowie z oficjalną stroną klubu. - Byłem jednym z mniej rannych, sprzyjało mi szczęście. Miałem złamane jedynie dwa żebra. Spędziliśmy około 30 minut na pomocy mocniej rannym zanim przybyła straż pożarna i pomoc. Trochę czasu już minęło, ale ja cały czas mam te obrazki przed oczami. Widzę to urwisko i śmierć Claudio i Regisa. Bardzo trudny czas – zaznacza Edenilson Bergonsi. - Straciliśmy trzech wspaniałych ludzi w tym wypadku. 5-6 zawodników odniosło ciężkie urazy i przestało grać w piłkę… Inni spędzili kilka miesięcy w szpitalu, wpadli w depresję. Odwiedzaliśmy ich, rozmawialiśmy, pomagaliśmy. Claudio był największym idolem kibiców Brasil de Pelotas. Do dzisiaj jest chyba najskuteczniejszym strzelcem tego klubu w historii. Oprócz tego, że był świetnymi piłkarzem, to był wielkim człowiekiem i liderem drużyny. Jaki był? Spokojny, cichy. Tak go pamiętam, a miałem miejsce obok niego w szatni. Kiedyś wspominał mi, że grał w Polsce – przypomina sobie Edenilson.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Claudio Milar zginął w wypadku
Edi był z Milarem w jednej drużynie w obu jego przygodach z Pogonią. - Kolegowaliśmy się, ale początki nie były takie całkiem miłe. Ja przyjechałem do Pogoni kilka miesięcy po nim. Claudio był tu już gwiazdą, kibice go uwielbiali – przypomina Edi Andradina. - Pamiętam jak dzisiaj, że po pierwszych moich meczach poczuł się trochę zagrożony. Miał do mnie dystans. Zaprosiłem go na rozmowę i powiedziałem: „Claudio, przyjechałem tutaj pomagać. Nie chcę twojego miejsca. Obiecuję ci, że jeśli będziemy się wzajemnie szanować, to będziesz strzelał jeszcze więcej goli, bo będę ci podawał. Ja to umiem”. Od tego momentu byliśmy przyjaciółmi, zawsze się dogadywaliśmy.
- Jego wady? – uśmiecha się lekko Edi. - Claudio był trochę leniwy. Nie chciało mu się biegać w zimnie w trakcie zajęć. Kiedyś trenerzy rozdawali nam paski treningowe do biegania. On znalazł pewne rozwiązanie. Jego żona dobrze biegała i oddał jej pasek. Wracamy do klubu, trener odczytał dane z paska: „Claudio! Nie możesz biegać tak szybko!”. To był bardzo sentymentalny i uczuciowy człowiek. Za każdym razem gdy do mnie pisał i dzwonił to pytał o Pogoń, życzył powodzenia.
Akcja duetu Edi - Milar
ZOBACZ TAKŻE: Najlepsza 11 na 70-lecie Pogoni Szczecin. Jak oceniasz wybór kibiców? [ZDJĘCIA, ANKIETA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?