Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

10 lat niewinnie?

Ewa Ornacka, 28 kwietnia 2006 r.
Wczoraj, dziesięć lat od zbrodni, do której doszło w pubie w centrum Szczecina, goleniowski sąd przesłuchał dwóch nowych świadków. Z zeznań wynika, że skazano niewinnego człowieka.

Po dziesięciu latach od zbrodni, Sąd Najwyższy zwrócił się do szczecińskiego sądu, by przesłuchać nowych świadków, którzy po wyroku na Gienadija M. powiedzieli dziennikarzom, że skazano niewinnego człowieka. Wczoraj w Sądzie Rejonowym w Goleniowie zeznawali dwaj kluczowi dla sprawy świadkowie, których nigdy wcześniej nie przesłuchano ani w śledztwie, ani w procesie sądowym przeciwko Gienadijowi M.

Zbrodnia miała miejsce wczesnym rankiem 17 października 1995 roku. Rannego od ciosu nożem w brzuch Artura S. znaleziono leżącego na chodniku przed barem przy Obrońców Stalingradu. Mężczyzna zmarł kilka godzin później, w szpitalu. Ostatnie godziny życia spędził w barze, gdzie przy innym stoliku biesiadował recydywista Robert M. oraz Rosjanin Gienadij M., który przyjechał do Polski do mieszkającej w Szczecinie siostry.

O zabójstwo oskarżono tego drugiego. Obciążały go zeznania Roberta M., który rzekomo widział, jak Rosjanin wyciągnął nóż i pchnął nim człowieka. Sąd nie uwierzył Rosjaninowi. Za zabójstwo Artura S. skazał go na 15 lat więzienia. Sąd Apelacyjny, a potem Sąd Najwyższy, utrzymał wyrok.

Robert M., którego zeznania przyczyniły się do skazania Gienadija M. wkrótce sam trafił za kratki. Siedział w celi z włamywaczem, któremu powierzył tajemnicę zbrodni. Chwalił się, że "wyślizgał się od głowy’’, czyli sprawy o zabójstwo. Twierdził, że poukładał się z policją. Powiedział im co chcieli i dzięki temu ma spokojne życie. Mówił koledze w celi: "co się będę Ruskiem przejmował".

"Tolek tego nie zrobił"

45-letni Maciej J. - spawacz z Jasienicy, był tamtej nocy z Gienadijem M. i Robertem M.

- Piliśmy wódkę aż do rana. Tolek (Gienadij M.) był w towarzystwie jakiejś kobiety, pił niewiele i zachowywał się spokojnie, za to Robert M. zachowywał się tak, jakby był po narkotykach - zeznał wczoraj. - Miał przy sobie nóż, który pokazywał mi przy stoliku. Był agresywny, latał po pubie, chciał od ludzi pieniądze. Tolek zwracał mu uwagę, nie pozwalał rozrabiać, radził żeby poszedł do domu, ale Robert M. go nie słuchał. Rosjanin wyszedł z pubu pierwszy, odprowadził kobietę, na którą wylano sok. Ja poszedłem do toalety, a w tym czasie Robert M. szarpał się w pubie z jakimś mężczyzną. Potem spotkaliśmy się pod Pleciugą, doszedł do nas Tolek i razem poszliśmy ulicą Kaszubską, do sklepu. Rosjanin mówił, że znalazł jakiś nóż, a Robert M. powiedział wtedy do niego: "Daj coś ostrego, to jeszcze kogoś pier...ę".

Zeznania, które ponad 10 lat temu złożył na policji spawacz z Jasienicy, różniły się od tego, co powiedział wczoraj w sądzie.

- Byłem wtedy kompletnie pijany, przesłuchiwało mnie dziesięciu policjantów, którzy bili mnie po głowie - wyjaśniał Maciej J. - Co mi nadmienili, to im mówiłem. Ale prawdą jest to, co mówię dzisiaj. Tolek nie zabił.

Drugi świadek, który stawił się wczoraj przed sądem w Goleniowie to Artur A, któremu przed laty Robetr M. wyjawił swą tajemnicę.

- Podczas spaceru w zakładzie karnym Robert M. zwierzył mi się, że to on dźgnął nożem Artura S. i obciążył Rosjanina - powiadział. - Był pijany, po prostu go poniosło.

Czekając na werdykt

W ciągu najbliższych tygodni, Sąd Najwyższy - po zapoznaniu się z protokołami przesłuchanych świadków (także dziennikarzy), podejmie decyzję, czy sprawę zabójstwa Artura S. skierować do ponownego rozpatrzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński