Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemysław Pietruszka: "Ja odchodzę, drużyna zostaje"

Marcin Dworzyński
- Trener Wdowczyk podszedł do mnie i powiedział – Przemek, jak ja jestem w klubie, to nie będziesz miał szansy na grę i klub chce rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron. Bardzo mu za to dziękuję.
- Trener Wdowczyk podszedł do mnie i powiedział – Przemek, jak ja jestem w klubie, to nie będziesz miał szansy na grę i klub chce rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron. Bardzo mu za to dziękuję. Andrzej Szkocki
- Jestem spełniony. Dostałem się do Pogoni. Zagrałem w ekstraklasie. To był mój cel w życiu. Teraz pora na kolejne - twierdzi Przemysław Pietruszka, były już zawodnik Pogoni Szczecin.

Przemysława Pietruszkę spotkaliśmy w Centrum Handlowym Kaskada. Kiedy się witaliśmy mieszał filiżankę capuccino, co skojarzyło nam się z tym jak piłkarski los chwilowo pomieszał jego plany. W tym czasie jego żona dokonywała zakupów, a my, chociaż wprost tego nie przyznał, niejako od tej "przyjemności" go uratowaliśmy. Za nami pół godziny rozmowy, w której nie zabrakło refleksji, humoru, ale i także wzruszenia. Rozmawialiśmy z zawodnikiem bardzo emocjonalnie z Pogonią związanym, dla którego gra w bordowo-granatowych barwach była spełnieniem marzeń.

- "Dokąd będzie mnie chciał w Pogoni, oddam serce za ten zespół" - mówiłeś w naszej ostatniej rozmowie. Wychodzi na to, że Grzegorz Smolny już twojego serca nie chce.

- Myślałem, że to inaczej będzie wyglądało, ale jak widać mój czas w Pogoni nadszedł ku końcowi. Rozstaję się w zgodzie i mam nadzieję, że znajdę klub, w którym będę mógł się rozwijać. W przygodzie z piłką tak już jest. Raz się jest na górze, raz na dole. Jeżeli dostanę ciekawą ofertę, nie ma problemu. Biorę rodzinę i wyjeżdżamy. Nie będę patrzył czy to ekstraklasa, czy I liga. Ważne jest, by grać systematycznie.

- Od kiedy pamiętam wiceprezes Pogoni nie darzył ciebie zaufaniem.

- Nie wiem... Wiele razy spotykałem się z takimi opiniami, ale nigdy wprost. Chociaż z drugiej strony, gdyby mi nie ufał, nie grałbym tak długo w Pogoni. W tym klubie spędziłem 4,5 roku. Nie było chyba tak źle.

- Czyli bezpośrednio nie odczuwałeś zastrzeżeń do swojej osoby?

- Ja akurat nie, ale dzwonili do mnie różni trenerzy, tacy którzy są mną zainteresowani i pytali - co ten Smolny ma do mojej psychiki i podejścia do meczu. Każdy ma swoją opinię. Smolny miał na mój temat takie zdanie jakie miał i to jego trzeba zapytać o konkrety. Ja z tych lat, które spędziłem w Szczecinie jestem zadowolony, a to także zasługa pana Smolnego.

- Ale o tym, że nie ma dla ciebie miejsca w zespole poinformował Wdowczyk.

- To było jakiś tydzień przed meczem z Legią Warszawa. Mieliśmy sparing z rezerwami. Po pierwszej połowie, jeszcze na murawie, trener Wdowczyk podszedł do mnie i powiedział - Przemek, jak ja jestem w klubie, to nie będziesz miał szansy na grę i klub chce rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron. Bardzo mu za to dziękuję. Podszedł do sprawy profesjonalnie, można powiedzieć, że z miesięcznym wyprzedzeniem. Rozmawialiśmy jak facet z facetem i nie mam zastrzeżeń.

- Jest to dla ciebie bolesne? Kontrakt masz ważny do czerwca. Wystąpiłeś w 12 spotkaniach na 17 możliwych, a to całkiem sporo jak na niepotrzebnego zawodnika.

- Chciałbym grać więcej, ale tak się nie da. Mateusz grał bardzo dobrze i zasługiwał na miejsce w składzie. Troszkę boli mnie, że rozstajemy się w taki sposób. Do końca umowy miałem pół roku i zawsze sobie obiecywałem, że nigdy nie odejdę z Pogoni przed upłynięciem kontraktu.

- Ostatnio w rozmowie ze mną mówiłeś, że ważna jest dla ciebie stabilizacja, a to wiąże się z umową dłuższą niż jeden rok. To będzie kluczowe przy najbliższych negocjacjach z nowym klubem?

- Czekam na konkretne propozycje. Decyzję będę chciał podjąć do końca grudnia, by w styczniu nie być już zawodnikiem Pogoni. Nie mam pojęcia ile tych ofert jest, za to odpowiada mój menadżer. Właśnie w takiej chwili jest on bardzo potrzebny. Kiedy zawodnik jest w formie, kluby same się zgłaszają. O jego przydatności przekonujemy się wtedy, kiedy zawodnik jest w dołku.

- Możliwy jest twój powrót do Floty?

- Czy możliwy? Nie wiem. W Świnoujściu spędziłem fajny czas. Gdyby nie ten klub, nie miałbym możliwości realizować marzeń w Pogoni. Trener Petr Nemec zrobił ze mnie zawodnika. Kibice także nam pomagali. Szkoda, że Flocie nie udało się awansować do ekstraklasy, bo taka szansa pojawia się... (chwila ciszy)

- Raz na całe życie jak dla mnie.

- Mam nadzieję, że chłopaki wezmą się w garść, bo nie wyobrażam sobie spadku Floty.

- A o co chodzi z zamieszaniem wokół twojej osoby? Kibice ze Świnoujścia mają tobie coś za złe. Może chciałbyś to wyjaśnić?

- Nie chcę teraz się tłumaczyć. Sprawa zaczęła się od mojej wypowiedzi. Powiedziałem wtedy, że jak byłem we Flocie za trenera Nemca nie graliśmy dobrze, tylko słabo, ale mieliśmy Piotrka Dziubę, który miał świetne pół roku i on strzelał bramki, zazwyczaj w ostatnich minutach. Mieliśmy serię spotkań, gdzie wygrywaliśmy, a nie graliśmy dobrej piłki. Żałuję tylko, że wypowiedziałem się tak, jak się wypowiedziałem i każdy mógł to odebrać na swój sposób.

- Zbyt szczerze?

- No szczerze, ale nie chciałem oszukiwać. Gdybym jeszcze grał w Pogoni wolałbym grać tak, jak wtedy Flota i wygrywać mecze, niż grać pięknie, a gubić punkty. Gra się tylko o wynik, bo o stylu później się zapomina.

- Jak wygląda forma rozstania z Pogonią? W rozmowie z 2x45.com.pl przyznałeś, że interesuje ciebie wypłata do grudnia, a z reszty pieniędzy zrezygnujesz. Czy to już ostateczne rozwiązanie?

- Jeszcze nie było rozmów na ten temat. Mam kontrakt do czerwca. Nie mogę powiedzieć, że zrzekam się wszystkich pieniędzy w Pogoni, bo na dzień dzisiejszy jestem bezrobotny. Chciałbym, by to co zarobiłem w Pogoni, było mi do grudnia wypłacone. Wszystko zależy od tego, jaki znajdę klub i gdzie będę musiał wyjechać. Wtedy siądę z prezesami do rozmów.

- Kiedy przeszło tobie przez myśl, że to może być ostatnia runda w Szczecinie?

- Pierwsze takie przebłyski pojawiły się kiedy przestałem grać w pierwszym składzie. To dla zawodnika takie odczucie, że trener na ciebie nie liczy, oddalasz się w sensie sportowym od pierwszej jedenastki. Miałem przyjemność przeżyć kilku trenerów w Pogoni i za każdym razem początek wyglądał tak, że podczas pierwszych meczów byłem sadzany na ławce rezerwowych. Później ten skład zawsze sobie wywalczyłem. Teraz jednak Wdowczyk od początku do końca postawił na Lewandowskiego. Z trenerem miałem kilka szczerych rozmów. Często mówił, że dla niego zawsze będę dobrym zawodnikiem i mam kilka cech sportowca, które okazują się pomocne. Ja także go szanuję, bo pod względem wyników sportowych jest najlepszym trenerem jaki w Pogoni był. Ma dobrych piłkarzy, którzy mogą osiągnąć więcej, niż oni sami się spodziewają.

- Szczęście w nieszczęściu, jest takie, że jesteś lewym obrońcą. Ze względu na pozycję o znalezienie klubu będzie łatwiej.

- Możliwe, że tak, zawodnicy na tę pozycję są poszukiwani. Ja wychodzę z założenia, że na lewej obronie mogą, a nawet powinni grać zawodnicy prawonożni lub np. lewy pomocnik. Bo takie mamy czasy, że trzeba grać ofensywnie i z koncentracją.

- Jak zareagowali twoi koledzy z zespołu? Byłeś pierwszym, który przekazał im tę informację?

- Nie miałem im jak tego powiedzieć. Część zawodników miała sparing w rezerwach, a część rozruch po meczu. Nie chciałem im przeszkadzać. Mają treningi, trudny mecz z Wisłą (rozmowa była przeprowadzana po meczu z Jagiellonią - dop. red.). Idą święta, ale mam nadzieję, że znajdą dla mnie pół godziny, kiedy usiądziemy, porozmawiamy o ostatnich sprawach i pożegnamy się.

- Sporo zawodników przewinęło się za twoich czasów. O których można powiedzieć, szkoda że w piłkę już tutaj nie grają?

- Rzeczywiście, byli tacy zawodnicy, których decyzji o rozstaniu można było żałować. Mam na myśli np. - moim zdaniem - Olo Moskalewicza. Mógł pograć dłużej. Kiedy go poznałem, byłem wpatrzony w niego jak w lustro. Nie tylko jako zawodnika, ale też człowieka. Druga osoba - Edi. Podobnie do Ola, mógł spokojnie jeszcze pograć. Trzeci - Robert Kolendowicz. Każdy mówił, że już stary, ale jak dla mnie wiek nie gra roli.

- Był szybszy od ciebie?

- (śmiech) Testy mówiły swoje, ale kiedy na boisku wypuścił piłkę, każdy obrońca miał problemy. Ja także.

- A co z tymi, po których wiele sobie obiecywano, a jednak nie przebili się. Np. Dariusz Zawadzki czy Sergei Mosnikov.

- Zawadzkiego sprawdzał Mandrysz. Lubił grę z pierwszej piłki, dużo klepek, a my graliśmy trochę inaczej, przez co nie przebił się do jedenastki. Sergei podobnie. Ta pozycja wymaga zaufania, a te może nie było wystarczające.

- To kto należał do największych żartownisiów?

- Kolendowicz, Djousse - każdy coś dorzucał. Zawodnicy odchodzą, ale drużyna pozostaje. W szatni nigdy nie było zgrzytów, jak niektóre media podawały. To było wyssane z palca.

- Z ciebie też robili sobie żarty?

- Było ich pełno, nie starczyłoby czasu na wspominanie. Przed jednym ze spotkań trener Wdowczyk znalazł moje stare zdjęcie za czasów gry we Flocie, na którym miałem zdecydowanie dłuższe włosy i wyglądałem... dziwnie. Wyjął je podczas odprawy i zapytał - kto to? To było fajne. Za chwilę mieliśmy mecz, a w ten sposób trener nas rozluźniał.

- Głośno było także o Lewandowskim i jego przyjacielu Antonio Di Natale. (W mediach pojawiła się plotka/informacja, o zainteresowaniu Udinese).

- (śmiech) Jakby poszedł do Di Natale, to miałby się od kogo uczyć. Lewy ma na szafce zdjęcie, na którym jego twarz wklejono w koszulkę Bayernu Monachium, bo jego marzeniem jest gra w Bundeslidze.

- To kto był dziwakiem? Na takiego wyglądał Dusan Pernis.

- My tak nie uważaliśmy. Próbował się w nas wtopić. Poza boiskiem faktycznie trudno było nawiązać z nim kontakt, by wyjść na kawę, herbatę. Może dlatego, że miał tu żonę i trójkę dzieci. Z nami rozmawiał, nie odpowiadał tylko i wyłącznie - I don't know (śmiech).

- W odpowiednim miejscu i czasie - piwo, wino czy wódka?

- Piwo.

- Cztery osoby związane z Pogonią, z którymi poszedł byś na piwo.

- To trudne pytanie. Odpowiadając, mogę urazić innych zawodników. Dla mnie - cała Pogoń.

- Czyli sporo tego piwa będzie na pożegnanie.

- Dokładnie (śmiech).

- Jak w jednym zdaniu streścisz swoją przygodę z Pogonią?

- Przemysław Pietruszka - osiągnął to, co planował w wieku juniora. Rozwijając wypowiedź - miałem marzenie grać w Pogoni, od kiedy występowałem w Victorii 95 Przecław. Jestem spełniony. Dostałem się do Pogoni. Zagrałem w ekstraklasie. To był mój cel w życiu. Teraz pora na kolejne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński